Jest w kurii coś odczuwalnego, niezmieniającego się, związanego z tą instytucją – genius Curiae
Jak to co uważniejsi Czytelnicy „Gościa Niedzielnego” wiedzą, 2 września minęło 50 lat mojej pracy w Sądzie Metropolitalnym (dawniej: Biskupim). Pragnę podzielić się z Czytelnikami fragmentami tego, co podczas spotkania z tej okazji powiedziałem.
„Kiedy przez te lata, od 1957 r., wchodzę do tego domu, dominuje u mnie wrażenie, że tu się nic nie zmieniło. Nie chodzi – oczywiście – o budynek, bo to gmach solidny, wybudowany przed wojną. Chodzi raczej o instytucję, z łacińskiego zwaną kurią – i to nie o jej prawną strukturę, lecz o treści kojarzone z tym urzędem, o coś, co czuje się, wchodząc do tego domu (myślę, że podobnie ma się rzecz – w odpowiedniej skali – z pojęciem probostwa). By to określić, ośmielę się użyć nazwy genius loci, którą posługujemy się, gdy chcemy zwrócić uwagę na specyficzną, niepowtarzalną atmosferę jakiegoś miejsca. Jest w kurii coś odczuwalnego, niezmieniającego się, związanego z tą instytucją – genius Curiae. W przekonaniu o trwaniu owego „geniuszu Kurii” utwierdza mnie fakt, że stan mojej świadomości nie zmienił się w ciągu całego 50-letniego wchodzenia do tego domu. Ta świadomość trwa mimo zmian, jakie zaszły w otaczającym świecie, a także mimo że nie żyje już żadna z osób pracujących tu wtedy, gdy ja zaczynałem. Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, w samej instytucji wiele zmian (nie ma już „referentów”, są „dyrektorzy”), ale trwa genius Curiae.
Pozwoliłem sobie wykorzystać to dzisiejsze spotkanie dla przywołania owego genius loci czyli atmosfe- ry, klimatu tego miejsca. Może przemawia przeze mnie trochę nostalgia starego już człowieka, ale właśnie wiek i doświadczenie każą mi doceniać ciągłość, tradycję, nawiązywanie do mądrości oraz osiągnięć przodków.
Przywołany przeze mnie genius to wyraz ze słownika rzeczy duchowych. Duch ucieleśnia się w ludziach, wyraża się przez nich – w ich praktyce, stylu. Przed trzema laty w artykule zamieszczonym w księdze dedykowanej Księdzu Arcybiskupowi wspomniałem o sięgającym starożytności pojęciu stylu kurii – najpierw nazwa ta dotyczyła Kurii Rzymskiej, potem zwracano uwagę na styl wypracowany przez kurie diecezjalne. Kuria katowicka miała swój styl, znalazł on wzmiankę w opracowaniach naukowych. Mówi się też o stylu katowickiego sądu kościelnego. Ludziom, którzy go wypracowali, należy się wdzięczność. A wdzięczność to przede wszystkim podjęcie i kontynuacja. Dbajmy o styl kurii. Troszczmy się o to, by kuria nie jawiła się jako jeden z urzędów w mieście, lecz by była znana jako instytucja wyróżniająca się respektem dla człowieka, usłużnością i kulturą codziennych kontaktów – właśnie swym specyficznym, wypracowanym przez lata klimatem”. Upubliczniam te fragmenty przemówienia, bo myślę, że nasz stosunek do przeszłości to dziś problem szerszy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego