Człowiek nigdy nie może być traktowany jako środek do czegoś, nie wolno nim manipulować
Personalizm to – jak wiadomo – jeden z kierunków filozofii chrześcijańskiej zapoczątkowany w latach trzydziestych XX w. we Francji. Po wojnie informacje o nim zaczęły docierać do Polski. Pamiętam, jak w liceum rozczytywaliśmy się w – nielicznych, a czasem trudnych – tekstach o personalizmie. Chodziło o to, by uzbroić się w argumenty potrzebne w dyskusjach z marksistami i entuzjastami nowych porządków. Oni „szli do boju” z hasłem „kolektyw” na ustach, my zaś – grupka czytelników „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego” – stawialiśmy wyżej jednostkę ludzką.
Oparciem była dla nas Powszechna Deklaracja Praw Człowieka uchwalona 10.12.1948 r., podpisana także przez ZSRR (nie wiedzieliśmy wtedy, za jaką cenę). Mniejsza dziś o poziom owych uczniowskich dyskusji, ważne było obstawanie przy prymacie jednostki przed kolektywem oraz zaangażowanie w obronę pozycji i znaczenia człowieka jako indywidualnej osoby. Z upływem lat konieczność tej obrony rysowała się coraz mocniej („kolektywizacja”), ale też pogłębiała się znajomość personalizmu. Między innymi dzięki wykładom ks. dr. Karola Wojtyły. Węzłowe twierdzenia tej filozofii nie były nowe, one należały do trwałego dziedzictwa kultury i cywilizacji europejskiej.
Można tu przypomnieć – pomijając już myśl starożytną – średniowieczne koncepcje człowieka: człowieka obrazu Boga, człowieka mikrokosmosu, czy wypracowaną przez Tomasza z Akwinu koncepcję człowieka-osoby. W filozofii personalistycznej przejmuje się tę koncepcję osoby i podkreśla wyraźnie, że ma ona wartość wyższą niż jakakolwiek instytucja, racja stanu czy interes ekonomiczny. Jest to filozofia zaangażowana, która stawia sobie jako cel zachowanie szacunku dla osoby w konkretnych uwarunkowaniach współczesnego świata, czy wręcz mimo tych uwarunkowań.
Nieprzypadkowo wypracowano ten system filozoficzny w czasach forsowania różnych ideologii, podkreślania rozmaitych ogólnych racji, rzekomo nadrzędnych, czy zachłystywania się ponętnymi-izmami. Człowieka nie wolno poświęcać dla żadnej idei ani topić w gąszczu „ważnych” spraw. O tym, że postulat ten wciąż jest aktualny, świadczą wielokrotne wypowiedzi ostatnich papieży.
Człowiek nigdy nie może być traktowany jako środek do czegoś, nie wolno nim manipulować. Współczesną, niestety, nader skuteczną, próbą takiej manipulacji jest populizm. Nie ten, o którym uczono nas w szkole (kierunek w literaturze opisujący życie „prostego ludu”), lecz populizm polegający na demagogicznym schlebianiu masom, rozbudzaniu ich irracjonalnych oczekiwań i stosowaniu socjotechniki. Populiści mają wciąż dobro ludzi na ustach, a faktycznie gardzą nimi i wykorzystują ich cynicznie dla własnych celów. Populizmu nie da się pogodzić z personalizmem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego