Jak jest, widzę, słyszę na własne uszy i wiem. A jeśli nie wiem, to nie spodziewam się, że dowiem się z ust polityka
Za rządów „władzy ludowej” lektorzy partyjni jeździli po kraju i w ramach „kontaktu z ludem” (dziś powiedziałoby się „łączności z wyborcami”) wygłaszali pogadanki, jak to rządzący dbają o dobro obywateli. Po odczycie padało zawsze: „Czy są pytania?” (tylko „pytania”, bo przecież wypowiedzi władzy nie należało podawać w wątpliwość i nie wypadało też mieć innego zdania, można było tylko pytać się dla „pogłębienia problemu” czy uzupełnienia własnych braków).
W którejś wsi odzywa się chłop: „Panoczku, bardzo pięknie mówiliście i wszystko jest jasne, powiedzą nam ino, czemu nie ma gwoździ?”. Lektor bierze głębszy oddech i mówi o obiektywnych, chwilowych trudnościach, o zaniedbaniach przeszłości i o kolejnej pięciolatce, kiedy to wszystkie zamierzone plany zostaną zrealizowane i gwoździ będzie w bród. Na to chłop dziękuje za wyjaśnienie i dodaje: „Wiedzą, panoczku, po prawdzie to gwoździe akurat są, ale chciałem słyszeć, jak oni będą tłumaczyć i argumentować”.
Ta scena (anegdota?) z czasów realnego socjalizmu przypomina mi się raz po raz. Jak będą tłumaczyć i argumentować? Bo jak jest, to widzę, słyszę na własne uszy i wiem, a jeśli nie wiem, to przecież nie spodziewam się, że dowiem się z ust polityka. Kto chce poszerzyć swą wiedzę czy zdobyć wiadomości o tym, „jak jest”, sięga po podręcznik, ewentualnie szuka (ostrożnie) w Internecie, a nie pyta się polityków. Pytania i odpowiedzi udzielane przez nich nie obracają się w obszarze poznawania prawdy, lecz w sferze socjotechniki. Nie chodzi tu o informowanie o rzeczywistości, lecz o wpływanie na nią. Trudno się temu dziwić, ponieważ politycy mają cele polityczne i ich osiągnięciu podporządkowują stosowane środki. Niestety, nie zawsze godziwe. Kiedy polityk coś mówi, to zmierza do pozyskania słuchających. Uprawia grę polityczną, a w grze chodzi o to, by wygrać!
Nie znaczy to, by ta gra nie miała wartości poznawczych. Poznaje się w niej nie tyle problem, ile format polityka. Przede wszystkim intelektualny: obrotność umysłu, orientacja w problematyce, spójność wypowiedzi... Także format etyczny: zgodność tego, co mówi dziś, z tym, co opowiadał wczoraj; prostolinijność czy pokrętność twierdzeń, ton pokorny czy zarozumiały... Przede wszystkim zaś – i uważam to za najważniejsze – w tej grze pytań i odpowiedzi ujawnia się stosunek do ludzi, po prostu do człowieka. Czy polityk fascynuje się sobą i własną ideologią czy też szanuje człowieka. Polityk, który o innych, a zwłaszcza o swych przeciwnikach, wyraża się lekceważąco i pogardliwie, wystawia im cenzurki i przykleja etykiety, uzurpuje sobie prawo do oceny moralnej czy zgoła przypisuje złe intencje – taki jest u mnie przegrany, niezależnie od barwy jego partii
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego