Naturalne prawa człowieka stanowią dla władzy granicę, której przekroczyć nie wolno. Nieograniczone posłuszeństwo należy się tylko Panu Bogu
Władcy absolutni, dyktatorzy nazywali prawem każdy dyktat swojej woli. Ustanawiali prawo według własnego uznania i obwieszczali, że obowiązuje ono wszystkich, bo wszyscy są równi wobec prawa. Wyjątki były oczywiście możliwe, ale o nich decydowała władza. Panujący nie ograniczali się do stanowienia prawa (ogłaszając wciąż nowe prawa dla umocowania samych siebie), lecz decydowali też o moralności poddanych, oceniali poprawność poglądów, rozstrzygali, co jest dobre dla ludzi – przypisywali sobie monopol rozsądzania co do prawdy i dobra. Władza totalna.
Nic dziwnego, że ludzie buntowali się. Stawiali pytanie, dlaczego mają przestrzegać narzuconego prawa i zachowywać się nie według własnej woli, lecz według woli innych. Odpowiedzi bywały różne. Jedna brzmiała: bo władza ma siłę i jest w stanie wyegzekwować przestrzeganie prawa. Na taki siłowy argument próbowano odpowiedzieć siłą, czyli buntem, nieraz skutecznym, prowadzącym do ujarzmienia czy nawet usunięcia tyrana. Inna odpowiedź opiewała, że władza chce dobra ludzi i dla ich dobra ogłasza dobre ustawy.
Taka odpowiedź skłaniała do dyskusji nad prawem. Bo nie jest tak – pisał Arystoteles – że tylko władca ma rozum, umie rozpoznać dobro i chce dobra, przyrodzona równość ludzi każe zakładać, że obdarzenie rozumem i wolą dobra rozkłada się dość równo wśród ludzi. A wskutek tego nie może być tak, że ludzie mieliby okazywać ustawom ślepą uległość tylko dlatego, że zostały ogłoszone. Sumienie człowieka jest dlań ważniejsze niż ustawa. Przede wszystkim zaś nie do przyjęcia jest opinia głoszona przez legalistów: „twarde prawo, ale prawo”. Nieprawda! Owszem, prawo może być twarde, czasem musi być twarde, ale zawsze i przede wszystkim musi być słuszne. Słuszność prawa to warunek jego obowiązywania – tak głosi nieprzerwanie chrześcijańska nauka o prawie, a św. Tomasz pisze, że prawo niesłuszne to prawo zdeprawowane i – dlatego – nieobowiązujące.
Słuszność podlega ocenie, ta zaś winna kierować się rzeczowymi (a nie subiektywnymi!) kryteriami. W tradycji chrześcijańskiej pierwsze kryterium to zawsze niesprzeczność z prawem Bożym. Ponieważ współczesny prawodawca świecki najczęściej nie odwołuje się do prawa Bożego, i ponieważ prawo reguluje tylko stosunki międzyludzkie (a nie stosunek człowieka do Boga), ta niesprzeczność z prawem Bożym oznacza, że prawo nie może nakazywać zła, a musi respektować przyrodzoną godność osoby ludzkiej. Nie respektuje tej godności prawo stanowione jako demonstracja władzy, upokarzające, ograniczające naturalne uprawnienia człowieka czy uzależniające korzystanie z nich od uprzedniego spełniania nakazów władzy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego