W żądaniu równości wobec prawa zawsze chodziło o to, by prawo traktowało słabszego i biedniejszego na równi z uprzywilejowanymi i możnymi
Przez całą historię myśli prawnej przewijają się dwa odmienne stanowiska odnośnie do celu, sensu i zadań prawa. Wedle jednego prawo to narzędzie rządzenia: posiadający władzę posługują się prawem celem kształtowania i regulowania stosunków społecznych zgodnie z ich wizją społeczeństwa, co praktycznie znaczy: w sposób korzystny dla siebie. Po prostu: rządzący mają swój pogląd na to, „jak ma być, aby było sprawiedliwie”, i za pomocą ustaw przekładają ów pogląd w prawo wszystkich obowiązujące. Czyli: najważniejsze jest dobro władzy, klasy rządzącej (przy czym – wmawia się ludziom, że jest to dobre dla wszystkich z wyjątkiem „wrogów ludu”, jak to mawiali utrwalacze władzy ludowej).
Wedle drugiego nurtu prawo ma na celu przede wszystkim ochronę słabszych. Realistycznie patrząc na świat, powiadają przedstawiciele tego nurtu, mocniejszym prawo tak naprawdę służy tylko jako fasadowa nazwa ich woli, za którą stoi siła, a nazwa „prawo” oznacza tylko, że decyzje zostały podjęte zgodnie z procedurami, ale te procedury też ustalają silniejsi. „Prawdziwe” więc prawo, czyli ustawy zasługujące na tę nazwę, to tylko te, które daje oparcie słabszemu czy mniejszościom w sporze z silniejszymi czy większościami. Prawo – powiadają – to narzędzie ochrony człowieka przed przemocą, także przed siłą władzy. Arystoteles pisał, że państwo, tworząc prawo, zapewnia obywatelom szczęście przez to, że umożliwia udział w dobru wspólnym wszystkim, a nie tylko tym, co stoją przy władzy.
Z nurtu pojmującego prawo jako narzędzie ochrony słabszych wywodzi się wołanie o równość wobec prawa. Ma ona osłaniać nie tylko możnych i „swoich”, lecz także „poddanych” i życiowo marginalizowanych. Już Platon pisał, że równe z natury urodzenie skłania do szukania równości wobec prawa stanowionego przez ludzi, ale przyznawał, że to trudne, bo w społeczeństwie obowiązuje hierarchia oparta na zasługach. W starożytnym Rzymie też dość bezskutecznie apelowano o równość wobec prawa plebejuszy i obywateli wyższych klas. Rangę zasady prawnej znalazł ten postulat dopiero w czasach nowożytnych.
Zawsze jednak w żądaniu równości wobec prawa chodziło o to, by prawo traktowało słabszego i biedniejszego na równi z uprzywilejowanymi i możnymi. Domaganie się równości było skierowane przeciw władzy, prawo miało ich dowartościować, podnosić, wyzwolić z ucisku, i uwolnić od obciążeń, przekraczających konieczne wymogi dobra wspólnego, i nieproporcjonalnych. Nigdy natomiast nie odwoływano się do równości dla uzasadnienia roszczeń władzy nakładającej wymyślone przez siebie obowiązki. „Równo przygnieść wszystkich” to w historii prawa nie miało nic wspólnego z równością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego