Wywołałem Františka: Franjo, ile osób będzie z twojej parafii do bierzmowania? „Noo, myślę, że chyba jedna dziewczyna”
Byliśmy na odpuście z malowniczym widokiem na góry. Już te po czeskiej stronie. Z nami, jak zawsze, otec František, proboszcz sąsiedniej, czeskiej parafii. Zgadało się przy obiedzie o bierzmowaniu. Dzieliliśmy się doświadczeniami w przygotowaniu młodzieży do tego sakramentu. Mimo pewnych zasadniczych ram, każdy ma inne zasady, priorytety, metody. Siedziałem cicho, bo mam swoje zapatrywanie na niektóre sprawy, ale i ja zostałem wywołany.
A potem ja wywołałem Františka: Franjo, ile osób będzie z twojej parafii do bierzmowania? „Noo, myślę, że chyba jedna dziewczyna”. Zapadła cisza, bo co tu mówić o metodach przygotowania. W czeskiej parafii minimum – minimum kandydatów, minimum oczekiwań. Wystarczy świadoma wiara młodego człowieka. W naszych parafiach – maksimum. Przede wszystkim maksimum kandydatów. Przecież prawie wszyscy chłopcy i dziewczęta danego rocznika do bierzmowania przystępują. Wystarczy, że są z tego rocznika.
Pytanie o wiarę padnie i w czasie przygotowania, i w czasie liturgii bierzmowania. Gdy chórem odpowiadają wszyscy koledzy i koleżanki, sprawa dla młodego człowieka jest prosta i łatwa. Maksimum okazuje się minimalistyczne. Gdy tę samą odpowiedź ma dać jedna osoba z całej parafii, odpowiedź nabiera innej wagi. Minimum jest maksymalne. Pięć kilometrów między jednym i drugim kościołem, a wewnętrzna, duchowa odległość ogromna.
Duszpasterze pragną doprowadzić do sytuacji, by młodzi ludzie ze świadomą wiarą i autentyczną potrzebą przystępowali do bierzmowania jak do sakramentu, a nie tylko zaliczali wpis potrzebny przy ślubie albo „na ojca chrzestnego”. Dlatego w tle wszystkich naszych metod dźwięczy nuta „nie dopuścić”. I coś w tym jest. Czasem wydaje się to nieuniknione – nie należy dopuszczać do sytuacji lekceważenia świętości. Ale czy to znaczy, że można całkiem jednoznacznie orzec, kogo z kandydatów nie dopuścić?
A może jakieś sito powinno być już przy chrzcie? A może przy Pierwszej Komunii? A może raczej zrobić wszystko, by stworzyć młodemu człowiekowi warunki podjęcia własnej decyzji? I to raczej na „tak” niż na „nie”. Ale na osobiste „tak”, resztę zostawiając naturalnemu, a przecież kierowanemu łaską Boga, procesowi dojrzewania? Dylematów wiele, a nie chciałbym doczekać dnia, gdy z mojej parafii o bierzmowanie poprosi tylko jedna osoba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów