Przed ustawodawcą winien iść prorok. On ma przygotować grunt pod prawo, wzbudzać ducha prawości i poczucie solidarności – podstawowe założenia funkcjonowania prawa
Śledzę różne wydarzenia większego lub mniejszego kalibru mające miejsce na tzw. scenie politycznej, zwłaszcza zaś te, które dotyczą prawa – tworzonego, zmienianego, uzupełnianego, poprawianego (?). Słyszę też o różnych oczekiwaniach i nadziejach wiązanych z prawem – prawo ma naprawiać, uzdrawiać, uleczyć, oczyścić, zwłaszcza zaś zwalczyć zło. Pomijam tu powtarzaną od starożytności oczywistość, że prawo to regulator (konkretnie: ludzie regulują za pomocą prawa) przyszłych zachowań, a trudno regulować to, co już się stało. Stąd prawo, jeśli ma rzeczywiście być prawem, „nie działa wstecz”. Ale to temat na inny felieton, dziś chodzi mi o nadmierne oczekiwania pod adresem prawa. Najpierw pamiętajmy, że to nie prawo działa, działają ludzie wedle reguł prawa – przestrzegając (lub nie) prawa względnie (jak organa władzy) stosując prawo.
Prawo to narzędzie w ludzkich rękach. Przyznajmy, że to dobre narzędzie, sprawdzone. Ale właśnie dlatego, że prawo wciąż się sprawdza, używa się go instrumentalnie do różnych zadań – jak to bywa z dobrymi narzędziami. Okazało się przydatne raz i drugi, spróbujmy użyć go do naprawy innych urządzeń – zrobi się odpowiednie prawo i już będziemy mieli kolejny kłopot z głowy! Takie myślenie kiepsko przylega do realiów, ale jest przynajmniej uczciwe. Bywa niestety też inaczej, gdy mianowicie nazwę „prawo” (którego istotna wartość polega na tworzeniu procedur mających ułatwić współżycie różnych ludzi o różnych poglądach) nadaje się narzędziom zaplanowanym do zwalczania przeciwników (nazywanych wtedy wrogami). W ten sposób prawo zostaje zdeprawowane, nazwa użyta dla realizacji celów nieprawych. Pokusa takiego nadużycia prawa wciąż nęka mocnych tego świata. Ostrzegali przed nią ci myśliciele, którzy rozumieli, że prawo winno iść zawsze w parze z prawością.
Chodziło zresztą nie tylko o „prawego” (w sensie etycznym, a nie politycznym) prawodawcę. Także o prawość społeczeństwa: najpierw prawość, gdzie jej brak, prawo jest narzędziem lichym, przewrotnym. Dlatego dawno już temu Platon wykładał, że prawo znajduje się zawsze na ważnym, ale dopiero drugim miejscu. Przed prawem musi iść etyka i obyczaj, bez etosu prawo jest pozbawione fundamentów: cóż znaczą ustawy bez obyczajów, pytali już starożytni Rzymianie. Prawo ma chronić i promować wartości, ale chronić można tylko to, co istnieje – prawo nie tworzy wartości, one muszą żyć w społeczeństwie. Dlatego przed ustawodawcą winien iść prorok, on ma przygotować grunt pod prawo, wzbudzać ducha prawości i poczucie solidarności, owe podstawowe założenia funkcjonowania prawa. „Prawo nie uczy, prawo nakazuje”, powiadali Rzymianie, ale właśnie dlatego przywiązywali dużą wagę do wychowywania ludzi na cnotliwych, prawych obywateli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego