Głębiej od wszystkich życiowych kłopotów, ran i katastrof jest radość i spokój wiary
Wielkanocny ranek, zaczyna świtać. Idę do kościoła, niebawem Rezurekcja. Zza rogu wyszła Magda, śpiewaczka ze scholi. „Chrystus zmartwychwstał!” – powitałem ją naszym wielkanocnym pozdrowieniem. Tym bardziej aktualnym, że jest imienniczką tamtej Magdy – Marii z Magdali, która przyszła do grobu, gdy też jeszcze było ciemno. W odpowiedzi usłyszałem: „No właśnie!”.
Rozbawił mnie ten okrzyk, ją zresztą też. Zamiast „prawdziwie powstał”, to „no właśnie” zabrzmiało tak swojsko. Poprzedniego dnia, w Wielką Sobotę, czułem się bardzo swojsko w kościele pachnącym świeżym pieczywem i wiejskimi wędlinami. No właśnie – nawet ten obyczaj stanowi jakiś element budowania wiary. Nie jestem przekonany, czy parafianie pamiętają moje mądre komentarze. Ale tę przedziwną mieszaninę zapachów – bez wątpienia tak.
To taki przyziemny punkt zaczepienia tradycji, która wywodzi się z wiary. I może do wiary przyprowadzić, jeśli ta przypadkiem zgaśnie. Wieczorem zaczęliśmy liturgię paschalnej wigilii. A to już bardziej uduchowiony punkt zakotwiczenia wiary. Gdzieś po kątach jeszcze pachnie wędliną, ale kadzielny dym zdominował wszystko. Jasny płomień paschału, liczna gromada służby liturgicznej, wielkanocne orędzie, które śpiewam w starej, pełnej ozdobników melodii... Cała ta oprawa nie jest li tylko dekoracją, lecz zamienia się w treść wyznania wiary. Nie musimy z Marią Magdaleną ze łzami szukać Jezusa. Dla mnie, dla chłopców i dziewcząt otaczających symbole Zmartwychwstałego, dla parafian z twarzami jasnymi i pogodnymi wszystko jest dziś proste i oczywiste. „Chrystus zmartwychwstał! No właśnie!”.
A może tylko kilkunastolatce wypada zawołać: „No właśnie”? W tej rodzinie niedawno był pogrzeb, ktoś bliski nie przyjdzie świętować. „Alleluja” nie może im przejść przez gardło, widzę to po twarzach. Tam znów brakuje dzieci, emigracyjny los kazał im zostać daleko od domu. Życzą mi wesołych świąt, a ja nie bardzo wiem, co powiedzieć. Pamiętam, jak ostatnio zapytałem: Jak minęły święta? „Umiarkowanie” – usłyszałem. A przecież świętują, cieszą się mimo wszystkich smutków i łez ukradkiem wylewanych. Głębiej od wszystkich życiowych kłopotów, ran i katastrof jest radość i spokój wiary. I to usłyszałem w pełnej świeżości odpowiedzi Magdy: „No właśnie!”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów