Tajemnicza jest radość, tak jak tajemnicze jest życie
Kolęda. Obok mamy filuternie, choć nieco niepewnie uśmiechnięta mała Amelka. Gdy po modlitwie usiadłem, miałem ją już na kolanach. Najpierw nieśmiało bokiem, po kilku minutach na wprost mojej twarzy. „Co tu masz?”. Krzyżyk, taki mały, ale krzyżyk. „Widzisz? Tam są bozie!”. Figurki w szopce, dlatego liczba mnoga i mała litera. Mama rozpromieniona, obaj starsi bracia uśmiechnięci, ważni, widać, że szczęśliwi wszyscy. Tato w pracy.
Niewolniczej wręcz pracy – no bo tak w fabryce traktuje się pracowników. W Polsce. Niestety. A ja mam w pamięci kolędę sprzed trzech lat. Amelka była wtedy pod sercem mamy i jeszcze nie było tego widać. Byli wtedy wszyscy. Tacy uśmiechnięci, tacy tajemniczy, nawet mały Sebastian, który przygotowywał się do Pierwszej Komunii. Widziałem, że czymś chcą się pochwalić, czymś podzielić z księdzem. Czymś radosnym – bo radość wypełniała przestrzeń domu. „No bo Sebastian na Pierwszą Komunię dostanie siostrzyczkę” – dowiedziałem się w końcu. Kładę krzyżyk na błogosławiony brzuszek mamy, pytanie, skąd wiedzą, że siostrzyczka. Jasne, dwóch braci, to teraz potrzebna siostrzyczka. I tak było. Urodziła się nazajutrz po Pierwszej Komunii brata. A mama w dniu Komunii, z Amelką pod sercem, wyglądała pięknie.
Wspominam tamtą kolędę. „Ksiądz nie wie, ile było płaczu na początku...” – mówi mama. „Jak się dowiedziałam, byłam przerażona. Wszystko mi się zawaliło”. Wierzę. Ciąża, dziecko – to problem i pieniędzy, i pracy, i całej organizacji domowego życia. A gdy praca za granicą – to jeszcze trudniej. Wszystko bardzo trudne. Łzy jednak zamieniły się w radość. Wrodzony optymizm? Silne więzi rodzinne? Wiara i modlitwa? W każdym razie na kolędzie zastałem już radość. Tajemniczą radość – tak jak tajemnicze jest życie. I ta radość trwa.
Mała Amelka siedząca na moich kolanach jest żywym sprawdzianem, że łzy, które zamieniły się w radość, przeobrażają się w szczęście. Śliczna buzia dziecka, ufne spojrzenie świdrujące w moje oczy, lawina pytań, mały paluszek pomagający wypowiedzieć myśl... Jakoś trudno mi przerwać tę podwójną rozmowę – z Amelką o boziach, z mamą o łzach, które zamieniły się w szczęście. A przecież łzy wrócą niebawem. Bo mama znowu jedzie na kilka miesięcy do pracy za granicę. Wiara będzie karmiła ich nadzieję. Ale jak to wytłumaczyć Amelce?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów