Wiele zyskałoby nasze życie społeczne, gdybyśmy okazywali męstwo, dając odpór zwyczajnym, nieraz małym, bezeceństwom, podłostkom, kąśliwościom – także tym kiełkującym w nas
Skoro zapragnęliśmy przywrócić cnotom kardynalnym miejsce w przestrzeni publicznej, niezbędne dla satysfakcjonującego funkcjonowania życia społecznego, wypada, by po roztropności, o której była mowa przed tygodniem, przypatrzeć się kolejno pozostałym cnotom. Poświęcimy więc dziś uwagę cnocie męstwa.
Za męstwo uchodzą bowiem nieraz postawy i zachowania, które na tę nazwę bynajmniej nie zasługują. Tupet, zuchwalstwo, bezczelność, arogancja, bezceremonialność to sposób bycia zatruwający nasze życie, a jakże często oceniany pozytywnie właśnie jako męstwo. Bardzo to szkodliwe, bo ułatwia brutalom i ordynusom wykreowanie się na idoli, zwłaszcza wśród ludzi młodych.
Byłbym gotów przyznać, że trochę to zrozumiałe. Bo męstwo i mężczyzna mają wspólny źródłosłów: męstwo to naturalna cecha mężczyzny, wypada więc się nim popisywać. Skoro jednak zaliczamy męstwo do cnót, musimy wiązać je z dobrem. I rzeczywiście, męstwo definiuje się jako siłę ducha w dążeniu do dobra. Dążenie to opiera się na naturalnych predyspozycjach człowieka i na darze mocy otrzymanym od Boga. W Starym Testamencie znajdujemy szereg opisów mężnych, niezłomnych postaw – Judyty, Estery, Eleazara, których moc została pokazana jako dar Boży.
Także pisma Nowego Testamentu pouczają, że człowiek słaby potrafi być mężny dzięki spływającej nań mocy Bożej. Dar męstwa czyni mężnymi ludzi słabych – pod warunkiem, że umieją przyjąć ów dar, otworzyć się nań w świadomości własnej słabości. Nie mogą liczyć na takie wzmocnienie ludzie pyszni, zbytnio pewni siebie, butni – życie dowiedzie im ograniczoności ich sił. Mogą natomiast liczyć na nie ludzie realnie oceniający siebie, dostrzegający własne słabości, lęki, ograniczenia i umiejący przyznać się do całego bagażu własnej małości – przynajmniej przed sobą samym!
Męstwo (jako cnota, a tym bardziej jako dar) jest powinnością i rodzi powinność: chrześcijanin winien być mężny. Moraliści mówią zazwyczaj o męstwie jako o postawie w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa, nawet grożącego śmiercią. Jednak męstwo, jakie winno nas cechować na co dzień, nie musi sięgać wyżyn bohaterstwa, zresztą im powszechniej praktykuje się cnotę męstwa, tym mniej potrzeba bohaterów, aczkolwiek przyjście z czynną pomocą osobie fizycznie lub psychicznie krzywdzonej może wymagać dużej odwagi. Do męstwa należy też znoszenie bliźniego bez okazywania mu zniecierpliwienia, a także gotowość (współ)noszenia ciężarów drugich. Wiele zyskałoby nasze życie społeczne (a także nasze osobiste samopoczucie), gdybyśmy okazywali męstwo, dając odpór zwyczajnym, nieraz małym, bezeceństwom, podłostkom, kąśliwościom – także tym kiełkującym w nas.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego