Wielu uczestników Mszy świadomie przeżywa obrzędy, znając przepisy i rozumiejąc ducha. To bardzo dobrze, bo Msza św. przestaje być pustym rytuałem i magią wiary
Wracam myślą do Rorat, choć to miesiąc już minął. Msza zaczyna się w ciemnościach. Przyświecają lampiony dzieci. Doszliśmy z ministrantami do ołtarza. Otwieram mszał. Zwykle Marcin przyświeca lampionem, dziś się zagapił. Mam pod ręką minilatarkę, poświeciłem sobie sam. I w tym momencie usłyszałem stłumiony chichot ministrantów i dziewcząt ze scholi.
Otworzyłem mszał, zacząłem „W imię Ojca i Syna...”. Chwilę później już był ktoś z jasną adwentową latarnią. Drobiazg, ale charakterystyczny. Liturgia ma swój rytm, swój styl, swoją atmosferę. Lampiony na Roratach mieszczą się w tej tradycji, latarka nie. Nawet taka maleńka, że cała mieści się w dłoni. Przepisy liturgiczne nic na ten temat nie mówią – ani o lampionach, ani o latarce. Zresztą dzieci tych przepisów nie znają. Ale bezbłędnie wyczuły śmieszność sytuacji.
Mnie liturgicznie uformował Ruch Światło–Życie i osobiście ks. Franciszek Blachnicki. Uczył poszanowania zasad liturgii – podkreślam to na przekór wszystkim, którzy uważają inaczej. Zasad – ale nie tylko litery przepisów, lecz ducha liturgii. A wciąż w wielu kościołach dzieją się w liturgii rzeczy przedziwne. Nieraz moi ministranci, gdy w czasie wakacji bywają gdzieś u babci albo na koloniach, przywożą różne pytania liturgiczne. „Proszę księdza, a ja widziałem, jak jeden ksiądz całkiem sam odprawiał Mszę”. Sam? Pewnie ministranci nie przyszli na dyżur. „Nie, w kościele w ogóle nikogo nie było”. A ty? „Ja tylko przez szybę w zamkniętych drzwiach widziałem”.
I co miałem odpowiedzieć? Przecież oni wiedzą, że „gdzie dwaj albo trzej są zebrani w imię Jezusa...”. Albo inne pytanie: „A czemu w czasie modlitwy powszechnej już przynoszą kielich i chleb do ołtarza?”. Eee, to pewnie jakiś mały ministrant się rozpędził. „Nie. Oni zawsze, starsi także”.
To tylko niektóre przykłady, świadczące z jednej strony o jakimś oderwaniu od zasad liturgii, z drugiej zaś strony o tym, że wielu uczestników Mszy świadomie przeżywa obrzędy, znając przepisy i rozumiejąc ducha. To bardzo dobrze, bo Msza św. przestaje być pustym rytuałem i magią wiary, a poszczególne elementy liturgii coś mówią uczestnikom. Po owych Roratach z latarką pytam w zakrystii: Czemuście się śmiali, łotry jedne? „No bo to było śmieszne!”. Mieli rację. I chyba częściej, niż nam się zdaje, tę rację mają.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów