Jak mądrze inspirować, planować, prowadzić akcje, by nie stały się sezonowym szumem?
Roraty. Mało kto już pamięta, że to ze słów pieśni Izajasza śpiewanej po łacinie: „Rorate, coeli, desuper!”. W kościele mego dzieciństwa organistka w czasie Adwentu wyśpiewywała tę starą gregoriańską melodię. Tłumu nie było, wieniec wskazujący upływ tygodni wisiał u sufitu, nad innymi świecami górowała jedna, z błękitno-białą wstążką. Ta rzewna melodia utkwiła mi na całe życie w pamięci. Tęskna – ale nie smutna.
Radosna – choć nie wesoła. Co ja wtedy wiedziałem o mnichach, którzy ją pierwsi wyśpiewali? Ale zapamiętałem. I nie zamieniłbym jej na te wszystkie – skądinąd wartościowe – współczesne śpiewy. Ale któż by to dziś zaśpiewał? Organista w mojej parafii pewnie tak, ale czy to dziś by chwyciło?
O, i tu jest problem. Dziś każda rzecz „musi chwycić”. Czasem nie bardzo wiadomo, dlaczego jakiś tam pomysł, moda, styl chwytają. Choć na pół sezonu. Albo jakieś dziwne gadżety-zabaweczki dla dzieci. Szkoła wypełnia się wtedy na przerwach (i nie tylko) jakimiś kapslami, żetonami, latającymi śmigiełkami i czymś, czego nawet nazwać nie potrafię. Musi więc także „chwycić” wikary, katechetka, roratnie „materiały”, piosenka. Dobrze jeśli proboszcz, wikary, katechetka i wydawnictwo zdołają utrafić w zapotrzebowanie parafian.
A równocześnie trochę się czegoś obawiam – i to w szerokiej perspektywie parafialnego życia. Gdzie kończy się mądra pedagogika wiary, a gdzie zaczyna się reklama? Z doświadczenia wiem, że nie należy w sklepach sięgać po najbardziej reklamowane towary. Wszyscy to wiedzą. Może dlatego i po Pana Boga czasem sięgać nie chcą? Bo przereklamowany. A jeśli sięgają, to tak jak po sezonowy towar.
Nawet nie o to chodzi, że się znudził. Po prostu skończył się sezon. Jak mądrze inspirować, planować, prowadzić akcje, by nie stały się sezonowym szumem? Nie jest to łatwe. Z drugiej strony nie wolno zaprzepaścić tego, co wyrasta z uświęconego wielowiekową tradycją Kościoła cyklu świętowania – ani Rorat, ani Pasterki, ani kolędy, ani tylu innych – czasem lokalnych – tradycji.
Mam wśród moich prywatnych skarbów adwentowe serduszka. Niektóre bardzo już stare. Pamiętam te dzieci – teraz już dorosłe. Wiem, jak właśnie Roraty rozpalały ich religijność. Te zabawne papierowe serduszka są dla mnie świeżym oddechem wiary. Gdy mi ciężko, uśmiechają się do mnie. Naprawdę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów