Księża i nauczyciele najbardziej nadają się na chłopców do bicia. Bo muszą wymagać, a jednocześnie być serdeczni
W kościele głęboka cisza. Ławki wypełnione księżmi. Na ołtarzu w monstrancji Najświętszy Sakrament. Lektor w wielominutowych odstępach czyta fragmenty Ewangelii. Dwustu, może trzystu kapłanów adoruje Arcykapłana. Choć każdego dnia spotykają się z Nim przy ołtarzu w swoich parafiach, zjechali się tutaj na wspólną modlitwę. Odbywają swój dzień skupienia.
Tak naprawdę to tylko cztery godziny, ale dla wielu, gdy wliczyć czas dojazdu, jest to rzeczywiście dzień. Po wyciszeniu w Świętej Obecności myśli i serc będą słuchali jednego spośród siebie. Mówi im o sprawach prostych i zwyczajnych, o tym, jak być człowiekiem, chrześcijaninem, księdzem. Nieważne, że przemawiający jest zakonnikiem i profesorem, że przyjechał z daleka. Jak oni jest księdzem, chrześcijaninem, człowiekiem. Proboszczowie, wikarzy i on z nimi – wiem to, bo sam stawałem w takiej roli – szukają drogi. Każdy swojej, a przecież wspólnej drogi przez życie.
Wspólnej, bo rację ma mój przyjaciel, rektor seminarium, gdy mówi, że „kapłan w pojedynkę skazany jest na pożarcie”. Wie, co mówi, bo wychował już całe pokolenie księży. Niejedno widział w ich życiorysach. I dlatego tak mu zależy na wszystkim, co buduje księżowską wspólnotę – tę wyrastającą z wiary i z przyjętych zobowiązań. „Księża i nauczyciele najbardziej nadają się na chłopców do bicia” – napisała do mnie kiedyś czytelniczka.
Coś w tym jest – bo z jednej strony muszą wymagać, z drugiej strony powinni być dobrzy i serdeczni – trudno pogodzić te sprzeczne oczekiwania, tym bardziej gdy się jest człowiekiem, nie aniołem. I jak temu zaradzić? W pojedynkę, samotnie – a ksiądz nieomal z definicji jest samotnikiem – niczego się nie zdziała. Trzeba razem – razem się modlić, razem zgłębiać zasady duchowego życia, razem szukać nowych dróg i metod duszpasterzowania.
Dlatego odbywają się kapłańskie rekolekcje, dni skupienia, kursy formacyjne, podyplomowe studia. To bywa niedostrzegane przez parafian, a przecież te różne formy pielęgnowania wiary i powołania istnieją, gromadzą nas i nie pozostają bez wpływu na kształt duszpasterstwa. Powiesz mi, że nie wszystko jest idealne, a postawa niejednego księdza pozostawia wiele do życzenia? Wiem o tym. Wiem, ile jest zła. Wiem też, ile jest dobra – zdecydowanie więcej. Tyle że zło bardziej kłuje w oczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów