Nie prowokować skojarzeń...

Nie przypuszczam, by jakiejkolwiek władzy było obojętne, czy rośnie liczba obywateli wyobcowanych

Słowa to forma myśli, „wyrażają człowieka” – niekoniecznie te przygotowane na występ czy wywiad, zaplanowane pod publikę, obliczone na efekt, ale bardziej te spontaniczne, przypadkowe, właśnie bardziej szczere. Jak na przykład odpowiedź przewodniczącego największego klubu parlamentarnego. Zapytany, czy w Trybunale Konstytucyjnym nie powinno znaleźć się miejsce dla sędziego nieproponowanego przez partie koalicyjne, odparł ze zdziwioną miną: a dlaczego mielibyśmy to zrobić?

Niby niewinna odzywka, a jakże cyniczna. Bo gdyby chodziło o ucznia w szkole czy nawet o dyskusję na seminarium nauk politycznych, można by zacząć mówić o cechach państwa demokratycznego, o różnicach zachodzących między takim państwem i autorytarnym czy w ogóle o „sztuce rządzenia”. Ale to dojrzały polityk, u władzy, on swoje poglądy ma, realizuje je! Ma wizję państwa i chce wprowadzić ją w życie! Tu nie przemówią żadne argumenty rzeczowe...

Lecz dziwię się, że ów pan przewodniczący wykazuje tak małą wrażliwość na analogie historyczne. Dlaczego mielibyśmy to uczynić? Otóż jeśli już nie ze względu na samą koncepcję państwa, to przynajmniej, by ujawnianym myśleniem i postępowaniem nie przypominać czasów, gdy w państwie funkcjonował jeden ośrodek władzy, czyli biuro polityczne rządzącej partii, ustawiające wszystkie piony władzy, jakkolwiek one się nazywały. Państwa centralizowanego i funkcjonującego jak mechanizm o zazębiających się ogniwach, posługującego się prawem jako narzędziem sprawowania władzy, dążącego do możliwie dogłębnej regulacji najrozleglejszych obszarów życia. To ten ośrodek wystylizował się był na „mózg narodu”. Tam zapadały decyzje o prawie, jego stosowaniu i wykonywaniu.

Więcej, tam ustalano kryteria moralności. Rozstrzygano, kto jest etycznie w porządku, intelektualnie sprawny i przydatny do czegokolwiek. A także rozsądzano, kto kieruje się dobrą wolą. Wystawiano cenzurki, wyznaczano do funkcji, urzędów i stanowisk. Po prostu: siła napędowa i punkt odniesienia. Przeciwnik nie mógł mieć dobrych intencji, zdanie odmienne od głoszonego przez szefa nie mogło być prawdziwe, zachowania nieakceptowane przez przywódcę (używano przecież – pamiętamy – tej nazwy: przywódca narodu!) nie mogły być etyczne. Wszystko to należało zwalczać. I określano, co opozycja (gdy już tolerowano jej istnienie) winna, a czego nie powinna robić.

Żyją jeszcze ludzie pamiętający tamto państwo. Jeśli więc nie dostrzega się innych powodów, to chociażby ze względu na nich warto unikać wszystkiego, co mogłoby kojarzyć się z panoramą takiego państwa. Bo nie przypuszczam, by jakiejkolwiek władzy było obojętne, czy rośnie liczba obywateli wyobcowanych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego