Jestem pewien, że wieczny spoczynek nie satysfakcjonuje zbawionych. Przecież święci to byli ludzie czynu.
Listopad – zaduszkowy miesiąc. Przypomniała mi się scena sprzed lat. Byłem w sklepie – dewocjonalia, religijne książki, ornaty, kadzidło i inne „pobożne” towary. Przeglądam książki, kątem oka widzę, jak weszły dwie panie – pewnie matka z córką – w żałobie, takiej „pośpiesznej” żałobie. Poprosiły o różaniec. „Tylko duży i czarny!”. Potem gromnica (dla odmiany biała). Jakaś chusta. I jeszcze dwie grube świece. Reszty nie pamiętam. Na końcu poprosiły o „książeczkę do modlenia”.
Sprzedawca podał książeczkę w czarnej okładce i mruknął głośno: „I tak ciemno w trumnie, babcia nie poczyta”. Nie wiem, czy owe panie usłyszały. Może i nie, były bardzo zaaferowane, co w takich okolicznościach jest naturalne. Gdy wyszły, powiedziałem: Panie Zbyszku, czy to było trzeba tak z grubej rury? „Księże – odpowiedział – znałem nieboszczkę. Ona różańca w ręce od Pierwszej Komunii chyba nie miała, a książeczki to w ogóle. Po co teraz te rekwizyty do trumny?”. Popatrzył na mnie i dodał: „Dobrze, przesadziłem, trzeba było nic nie gadać. Ale one to nieodrodne następczynie nieboszczki... Panie, świeć nad jej duszą”. – Amen, dodałem.
Podobne refleksje i dylematy nieraz budzą się w sercach księży odprowadzających parafian na miejsce wiecznego spoczynku. Zresztą, już samo to określenie wydaje mi się pogańskie. Wieczny odpoczynek – to w domu Ojca, jak wyraził się Jezus. Na cmentarzu to tylko oczekiwanie na zmartwychwstanie.
Choć przypuszczam, że Panu Bogu dla naszego zmartwychwstania materiał z cmentarza niepotrzebny. Bo inaczej taki św. Maksymilian Kolbe czy św. Edyta Stein nie mieliby szans na zmartwychwstanie. A mają, i to duże. A poza tym jestem pewien, że wieczny spoczynek nie satysfakcjonowałby zbawionych – przecież święci to byli ludzie czynu. O potępionych myśleć nie chcę. A czyściec nie jest wieczny.
Tak czy owak w naszym stosunku do tajemnicy życia i śmierci wciąż kołacze wiele pogańskich pozostałości. I trudno się dziwić. Chrześcijanami jesteśmy dopiero od dwóch tysięcy lat (i to nie wszyscy), a ludzie rodzą się i umierają od dobrych kilkudziesięciu tysięcy lat – to i wrodzone reakcje, zachowania, lęki i obawy związane ze śmiercią są niezwykle głęboko i trwale w nas zapisane. Te pogańskie naleciałości bywają śmieszne. Wierzcie mi, że czasem nawet drażnią. Nie tylko księży.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów