Nakrycie człowieka na kłamstwie przekreśla go – moim zdaniem – na jakikolwiek urząd
Inaczej niż w realnym socjalizmie podczas wyborów nie tylko się głosuje, lecz wybiera. Wybiera się ludzi, którym powierza się jakiś zakres władzy. Wyborcy stają więc raz po raz przed zadaniem dokonania wyboru. Wybór winien być rozumny, przemyślany, odpowiedzialny. To łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, zwłaszcza że podlegamy emocjom, ulegamy propagandzie, dajemy chętnie posłuch obietnicom. Wsłuchanie się w to, co kandydaci do władzy mówią, jest nader ważne, aby poddać te mowy wyborczej analizie.
Skoro władzę sprawuje się nad ludźmi, ważny jest jej stosunek do ludzi. A więc: jak wyraża się ów kandydat do udziału we władzy o ludziach, konkretnie zaś o swych przeciwnikach politycznych. Czy krytykując, zachowuje respekt, szacunek, chęć zrozumienia drugiego człowieka? Każdego człowieka? Czy też ma ludzi podzielonych na swoich i obcych, przyjaciół i wrogów? Czy przypisuje sobie prawo do wystawiania ocen moralnych wedle własnego uznania? Czy wykazuje ciągoty do robienia się ważnym, czy też można dopatrzeć się u niego pokory – szczerej, a nie symulowanej lub zgranej?
I, co bardzo ważne: jakie ma horyzonty? Czy potrafi ogarnąć możliwie szeroki zakres rzeczywistości, czy też pozostaje ograniczony do wąskiego fragmentu? A może wciąż tylko powtarza swoje hasła i obiecuje, że załatwi coś, na czym mu bardzo zależy i co naprawdę będzie „dobre dla wszystkich”. Żadną miarą – tak sądzę – nie zasługują na zaufanie kandydaci szerzący wśród ludzi strach i niepewność, żerujący w kampanii wyborczej na lękach, sięgający do ludzkich uprzedzeń, nawiązujący do niskich pobudek, rozgrywający jednych przeciw drugim. Bo do zadań władzy należy budowanie wspólnoty, a nie dzielenie ludzi wedle schematów odpowiadających władzy. A już w ogóle nie nadaje się do sprawowania władzy ktoś, kto jątrzy i podburza ludzi przeciw komukolwiek.
Trudno ocenić kwalifikacje fachowe, obeznanie z procedurami czy wartości przedkładanych „programów”, najczęściej brak nam ku temu wystarczającej wiedzy. Ale przecież łatwo stwierdzić, czy mowy kandydata opierają się na stwierdzalnych faktach, czy też tylko na przypuszczeniach lub jego własnej interpretacji rzeczywistości. Cenną wiedzę o nim zyskamy, porównując wypowiedzi dzisiejsze z dawniejszymi (a jeśli się różnią, czy przyznaje się do zmiany poglądów). Wypada też prześledzić logikę wywodów – czy to wszystko pasuje razem, a może jedno zdanie (najczęściej obietnica) wyklucza drugie. I wreszcie: czy jest prawdomówny! Nakrycie człowieka na kłamstwie przekreśla go – moim zdaniem – na jakikolwiek urząd, od najmniejszego do najwyższego. Wszystko jedno, czy dopuścił się kłamstwa dla pogrążenia przeciwnika, czy też celem wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji. Kłamca nigdy nie będzie w stanie pracować dla dobra wspólnego, a po to przecież wybieramy i utrzymujemy władzę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego