Dzisiejszemu światu brakuje nadziei – tego mocnego przeświadczenia, że dobro ostoi się mimo wszystkich trudności, mimo ataków zła i słabości charakterów
W mojej parafii był czas, gdy na ponad trzydziestkę młodych ludzi w „ślubnych” rocznikach bywały tylko trzy śluby rocznie. Par było i jest więcej – młodych, nieślubnych par. Tego roku worek się rozsypał i ślubów było już czternaście. Czy coś się zmieniło, czy to tylko odchylenie od średniej? Zapytałem o problem młodą parę studencką tuż po ślubie. Zaczęli czwarty rok na uczelni. Nie, bynajmniej nie musieli, oni chcieli zawrzeć sakramentalny związek.
Popatrzyli na siebie, ona się roześmiała i mówi: „Szczury!”. Jakie szczury? – zapytałem z niepewną miną. „No, Bartek taszczy jej plecak, swój plecaczek i resztę. A Gośka tylko klatkę ze szczurami. We dwoje wygodniej, łatwiej, a bez ślubu zobowiązań nie ma. Zawsze można go (albo ją) puścić kantem i jest się znowu wolnym”. A wy? Ile jest takich par, które chcą ze ślubem? Zaczęli liczyć. Doliczyli się po cztery na roku. „Ale dwie pary to musiały”.
Czyli tacy jak wy są w zdecydowanej mniejszości. Dlaczego nie chcieliście być dalej wolni? Popatrzyli na siebie, na mnie, wyraźnie nie pojmując, dlaczego ich pytam o coś oczywistego. „We dwoje łatwiej. A my jesteśmy siebie pewni. No i... jak tak bez ślubu? Przecież ksiądz wie”. Wiem. U nich zasady okazały się silniejsze od mody na wygodniejsze urządzenie sobie studenckiego życia. I byłoby im trudno bez coniedzielnej Komunii, a chcą w tym być uczciwi wobec własnego sumienia.
Wróciłem na plebanię, zacząłem się zastanawiać. I nagle olśniła mnie myśl, że tu chodzi nie tyle o wiarę, o sumienie, o obyczaj czy nieobyczaj. Tu chodzi o nadzieję! Dzisiejszemu światu brakuje nadziei – tego mocnego przeświadczenia, że dobro ostoi się mimo wszystkich trudności, mimo ataków zła, mimo słabości charakterów, mimo nacisków i szantażów środowiska. Brak nadziei skutkuje brakiem zaufania do samego siebie i do innych. Jak wtedy składać przysięgę „aż do śmierci”?
Pewnie ten sam mechanizm braku nadziei odpycha dziewczęta od pójścia na drogę życia zakonnego, a chłopaków od kapłaństwa. I tu, i tu zobowiązania podejmuje się jako dozgonne. A życie takie długie i człowiek – nie tylko młody – niepewny samego siebie. Tyle że ci niepewni, z chorą nadzieją, odkładając życiowe decyzje, nie stają się mocniejsi. Jak im pomóc?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów