Wierzący Polacy jako partnerzy pogańskiej i siusiającej na wiele spraw Europy mogą się przyczynić do tego, że odnajdzie ona swoją utraconą tożsamość
Florka wróciła ze szkolnej wycieczki do Brukseli. Ja w jej wieku byłem na wycieczce tylko w wojewódzkim mieście. Ale wtedy to było dalej niż dziś Bruksela. Moje liceum było prowincjonalne, jej – w stolicy województwa. Z językami i bursą. Cieszę się, że w tym liceum jest ktoś z mojej parafii.
W ogóle mam satysfakcję.Tyle mojej młodzieży kształci się nie tylko w pobliskim miasteczku, ale w różnych Wrocławiach, Krakowach czy Katowicach. Ach, także w jakimś Paryżu i w Kolonii. Bo ciągle mam w pamięci, że niejaki Jacek Odrowąż (siedem wieków temu, święty) z osady pod bardzo wtedy prowincjonalnym Opolem studiował w Italii. Zresztą – siedemset lat temu ani Padwa, ani Bolonia, ani Paryż nie były zbyt daleko dla Polaków. I niech mi nikt nie wmawia, że Europa to teraz się zaczyna. Tyle że Polacy muszą na nowo drogę do niej sobie torować. Dlatego dobrze, że Florka i całe towarzystwo było w Brukseli.
A ja, na końcu świata, w tym moim Świętowie czuję się zmobilizowany do sumiennego prowadzenia katechez, do rzemieślniczo dokładnego przygotowywania kazań, do utrzymywania kontaktów z parafianami – no bo a nuż ktoś z mojej parafii będzie kimś ważnym w Europie? To byłoby piękne: jeden z moich ministrantów (lub ministrantek) zostaje eurodeputowanym, a może i jakimś eurokomisarzem w Brukseli! Kapitalna sprawa: Europa ma w swych władzach chrześcijanina! Europie dobrze by to zrobiło, bo chrześcijański był jej początek.
Tak się nad tym wszystkim zastanawiałem, patrząc na zdjęcie grupki licealistów, podziwiających w Brukseli siusiającego chłopczyka. Bo osobliwym sposobem to jest największa atrakcja Brukseli. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie mamy tam po co jeździć. Mamy. Wykształceni, przygotowani do spotkania z europejskim światem, swobodnie władający językami, bez kompleksów – ale z mocno ugruntowaną w rodzinnej parafii wiarą, z dobrze poukładaną w głowie ewangeliczną hierarchią wartości. Do wyrywania szparagów posłaliśmy wielu chrześcijan. Wszelako przy tej szlachetnej czynności nie mają oni wpływu na bieg historii. Ale jako partnerzy pogańskiej i siusiającej na wiele spraw Europy mogą się przyczynić do tego, że odnajdzie ona swoją utraconą tożsamość. Ileż wiejscy proboszczowie mają do zrobienia dla Europy!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów