Opór prawu jest etycznie usprawiedliwiony, gdy stawia się go ze względu nie na siebie, lecz na wyższe wartości i dla uniknięcia szkody społecznej
Cechą europejskiej kultury prawnej był zawsze legalizm. Oznacza on – z jednej strony – że prawowita władza posiada monopol tworzenia prawa, które „rządzi” w urzędach (praworządność), oraz – z drugiej strony – że przestrzega się tego prawa niezależnie od osobistej jego aprobaty: prawo, którego przestrzeganie zależałoby od woli osoby nim dotkniętej, nie miałoby sensu. Legalizm ów opierał się na pewnych warunkujących go założeniach. Zakładano, że władza stanowi prawo dla wspólnego dobra wszystkich „poddanych”. Władca, który w miejsce słuszności i sprawiedliwości stawiałby własną, arbitralną wolę, byłby tyranem. Myśliciele chrześcijańscy widzieli w prawie niesprawiedliwym deprawację prawa, byli zgodni, że prawa stanowionego z naruszeniem prawa nadrzędnego nie wolno przestrzegać, rozważali środki, jakie należy podjąć wobec władzy tworzącej złe prawo.
Legalizm nie czynił ludzi ślepymi na fakt, że ustawy mogą być złe. Wynikały stąd problemy natury zasadniczej, ale też – nieraz nader bolesne – udręki poszczególnych osób. Jan Paweł II pisał o tym w encyklice Evangelium vitae: „Wprowadzenie niesprawiedliwych ustaw stawia często ludzi moralnie prawych przed trudnymi problemami sumienia dotyczącymi kwestii współpracy, a wynikającymi z obowiązku obrony własnego prawa do odmowy uczestnictwa w działaniach moralnie złych. Decyzje, które trzeba wówczas podjąć, są nieraz bolesne i mogą wymagać rezygnacji z osiągniętej pozycji zawodowej albo wyrzeczenia się słusznych oczekiwań związanych z przyszłą karierą” (nr 74).
Motywem takiego nieposłuszeństwa prawu nie może być lekceważenie prawa, lecz przekonanie, że odnośna norma jest zła. Przekonanie takie to nie jakieś subiektywne „ja uważam”, ono opiera się na rozważnej ocenie sytuacji, wyważeniu wartości, poczuciu odpowiedzialności – przy równoczesnej otwartości na krytykę i gotowości wzięcia na siebie skutków własnej decyzji. Jest to decyzja etyczna, podyktowana głosem sumienia każącym zachować się właśnie tak, a nie inaczej. Legalizm szedł zawsze w parze z respektem okazywanym sumieniu ludzkiemu.
Niestety, powoływanie się na sumienie bywa przewrotne, przywołuje się je jakże często dla usprawiedliwienia oczywistych bezeceństw (a nieraz może też dla zapewnienia sobie spokoju ducha i uwiarygodnienia niewinnej miny). Powołanie się na sumienie brzmi wiarygodnie i zasługuje na respekt, gdy powołujący się potrafi wykazać dobro, które chce chronić, przeciwstawiając się prawu. Musi to być dobro przezeń rzeczywiście cenione. Tej oceny nie muszą inni podzielać, istotne jest, że nie chodzi o dobro osobiste, lecz wspólne. Opór prawu jest etycznie usprawiedliwiony, gdy stawia się go ze względu nie na siebie, lecz na wyższe wartości i dla uniknięcia szkody społecznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego