Myśmy starali się do ludzi mówić, odmawiając udziału w pogrzebach. Oni tego języka już chyba nie rozumieją. Może lepiej mieć ich przed sobą jako słuchaczy.
Wakacyjny czas zachęca do podróży. Wstąpiłem więc i do Heńka (pamiętacie, to ten proboszcz, którego podejrzewałem o alimenty). Właśnie kończył pogrzeb. Wrócił w złym humorze, ale nie pytałem o nic, w końcu każdy ma jakieś tam nieszczególne chwile. Wszelako Heniek sam nie wytrzymał. „Wiesz, pierwszy taki pogrzeb w moim życiu. Ja już chyba powinienem iść na zasłużoną emeryturę”. Dlaczego? Co się stało? „No bo wiesz, pijak, do kościoła nie chodził, jak był niedopity, to ze wszystkiego kpił, z Panem Bogiem włącznie.
Już lepiej, jak zalał się w pestkę. Wiesz, jaki zawsze byłem – za życia do kościoła nie chciał, to go tam po śmierci wbrew woli na siłę ciągnąć nie będziemy”. Wiem i przyznaję ci rację. Dlaczego mielibyśmy wbrew jego woli... „Wbrew woli, wbrew woli! A rodzina mi na to, że tak naprawdę to on był wierzący, tylko grzeszny i to trzeba zrozumieć”. I co? Ustąpiłeś? Zanim odpowiedział, zapadła długa chwila milczenia. Potem Heniek sięgnął po dodatek do „Gościa” sprzed kilku tygodni – kazania Benedykta XVI w Polsce.
Otworzył przemówienie do duchowieństwa, pokazał zakreślony markerem fragment i powiada: Czytaj. Przeczytałem: „Wierzymy, że Kościół jest święty, ale są w nim ludzie grzeszni. Trzeba odrzucić chęć utożsamiania się jedynie z bezgrzesznymi. Jak mógłby Kościół wykluczyć ze swojej wspólnoty ludzi grzesznych?”. Znowu zapadła cisza. „No i co? Jak był kardynałem, to bronił czystości wiary i obyczajów, a teraz widzi grzeszników. Jak przyszli z tym pogrzebem, akuratnie to czytałem. No i co miałem zrobić? Poszedłem, ale w kazaniu rozwinąłem słowa św. Pawła, że jedni pójdą na zmartwychwstanie życia, drudzy na zmartwychwstanie potępienia...”. I co, nie wyszli ci z kościoła?
„Nie wyszli. Jeszcze mi na cmentarzu podziękowali za to, że powiedziałem o tym, że nieboszczyk za życia był wielkim grzesznikiem, bo to prawda i oni najlepiej o tym wiedzą. Ale że to był ich ojciec, to mu dobrze nawet po śmierci życzą”. Heniek poszedł po herbatę, wrócił do tematu. „Wiesz Tomek, myśmy starali się do ludzi mówić, odmawiając udziału w pogrzebach. Ale oni tego języka już chyba nie rozumieją. Może rzeczywiście lepiej mieć ich przed sobą jako słuchaczy. Dla niejednego jest to jedyne kazanie na wiele lat. I można coś ważnego powiedzieć. Ale mnie i tak już czas na emeryturę”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów