Siostrzana katecheza

Z katechezą to tak jak z myciem owoców. Płuczesz je, woda spłynie i śladu po niej nie ma. Ale owoce nabrały kolorów i zostały czyste.

Nareszcie wiosna i cieplej. Zaczęliśmy wieczorną Mszę w któryś zwykły dzień. Naprzeciw mnie, w głównym wejściu do kościoła, dwie postaci – widziałem tylko sylwetki, jak w teatrze cieni. Większa i malutka. Pomyślałem coś niechlubnego o młodej mamie, która uczy dziecko oglądania Mszy z zewnątrz kościoła. Z początku małe stało bez ruchu, potem zaczęło chodzić dokoła opiekunki. Znieruchomiało, gdy wszyscy wstali przed Ewangelią. Dobrze było widać, jak podnosi główkę potem rączkę ku górze. Reszty domyślałem się z tej gry cieni.

Główka zadarta do góry zdradzała zainteresowanie dziecka tym, co robi opiekunka. Po „Święty, święty” duża postać uklękła, maleńka też zmalała – widocznie uklękła, po dziecięcemu przysiadając na piętach. Główka znowu do góry. Większa postać wyraźnie się pochyliła, mała zrobiła się jeszcze mniejsza. Naśladuje. Po Przeistoczeniu starsza długo klęczała. Młodsza też, choć widać było, że się wierci. Potem było jakieś szeptanie do maleńkiego uszka. Mała przestała się wiercić. Wreszcie Komunia. Idą obie.

Teraz dopiero poznałem – to jedna z ministrantek z młodszą od siebie o 11 lat siostrzyczką. Dianie podałem Komunię, Mai naznaczyłem krzyżyk na czole. Była zdziwiona i nie bardzo chciała odejść. Obserwowała, co się dzieje, otworzyła buzię jak wszyscy i czekała, że ona też dostanie TO, co wszyscy. Odwołałem niechlubne osądy. I byłem pełen podziwu dla cierpliwości starszej siostry – tym bardziej że znam temperament młodszej. A to była prawdziwa i wzruszająca katecheza.

Maja pewnie niewiele z niej zapamięta. Ale z taką katechezą to tak jak z myciem owoców. Płuczesz je, woda spłynie, że i śladu po niej nie ma. Ale owoce nabrały kolorów i zostały czyste. Ja też nie zapamiętałem, co mówił mi Tato, gdy tłumaczył czterolatkowi, co to ksiądz niesie pod takim zielonym welonikiem (zapamiętałem, że był zielony i miał krzyżyk). Ale zostało poczucie tajemnicy.

Wtedy była to mała tajemnica. Potem przyszedł czas na głębsze. Jeszcze później tajemnica przemieniła się w poczucie sakralności, co wpłynęło na decyzję pójścia do seminarium duchownego. Ta najwcześniejsza katecheza okazuje się najważniejsza w całej religijnej edukacji i formacji człowieka. A szkolna nauka religii, jeśli nie ma fundamentu opierającego się na więzi rodzinnej, niewiele może zdziałać.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów