Bystre oko parlamentarzystów dostrzegło upadek autorytetu osób sprawujących władzę. Ciekawe, co chcą zrobić!
Obserwacja życia politycznego często przyprawia o zdenerwowanie, ale czasem rozśmiesza. Do takich komicznych zdarzeń zaliczyłbym powołanie przez posłów Zespołu Parlamentarnego na rzecz Przywrócenia Autorytetu Władzy.
Co by znaczyło, że parlamentarzyści dostrzegli utracenie przez władzę autorytetu. Nie śmiem przeczyć takiemu stwierdzeniu, skoro sami trzymający władzę tak sądzą, to widocznie tak jest. Należałoby przeto doceniać inicjatywę działań na rzecz przywrócenia autorytetu. Cóż mnie więc tak rozbawiło? Ano osoby inicjujące tę inicjatywę. Pomyślałem: najlepsze, co oni mogliby zrobić dla przywrócenia autorytetu władzy, to przestać pokazywać się publicznie, a już w żadnym przypadku nie zabierać głosu! Bo nie ma podstaw do przypuszczenia, że władza „jako taka” utraciła autorytet. Raczej nie podważa się sensu i autorytetu urzędu prezydenta, rządu, sejmu (jako organu prawodawczego), urzędów różnych szczebli. Prawda, że urzędów za dużo, że różne agencje i instytuty są najzupełniej zbędne (niestety, widać radosną twórczość tworzenia nowych), że wiele urzędów się dubluje, że – wreszcie – za dużo tego państwa i zbyt ono kosztowne, ale zasadniczego trzonu władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej nikt nie kwestionuje, a składające się nań urzędy cieszą się autorytetem.
Wniosek z powyższego taki, że bystre oko parlamentarzystów dostrzegło upadek autorytetu osób sprawujących władzę. Ciekawe, co chcą zrobić! Od razu nasuwa się pytanie: czy zamierzają zacząć od siebie (jakby wobec notowań parlamentu wypadało), czy też planują oceniać innych i ewentualnie odsuwać z powodu braku autorytetu. Wnosząc po wypowiedziach niektórych ważnych w owym zespole, przypuszczam, że kusi ich ta druga ewentualność. Nie tylko dlatego, że belkę we własnym oku trudniej dostrzec, ale zwłaszcza dlatego, że czyszczenie drugich jest zawsze łatwiejsze. Ale nie wykluczam, że panowie posłowie chcieliby samooczyszczenia izby, czyli kolegów (koleżanek) posłów. Mam za ubogą fantazję, by wyobrazić sobie owe działania. Cenzurowanie wystąpień (przez kogo)? Zgoda (czyja) na pokazywanie się przed kamerą? Przecież od niektórych (łącznie z członkami zespołu) trzeba by wymagać radykalnych zmian „w słowach, myślach i uczynkach”. A może szanowni wyborcy chcieli właśnie takiego osobnika mieć w sejmie?
Abstrakcyjnie patrząc, można by powiedzieć, że każdy parlamentarzysta cieszy się (a przynajmniej cieszył się przed wyborami) autorytetem bodaj wśród tych, którzy na niego głosowali. Bo na kartce wyborczej wskazaliśmy, kto jest dla nas autorytetem. Nie wmawiajmy sobie, że głosowaliśmy po rzeczowej analizie programu i kompetencji kandydata, oddaliśmy głos, bo uwierzyliśmy na słowo. A na tym właśnie polega autorytet: osobie obdarzonej autorytetem wierzy się na słowo. Czyżby zespołowi chodziło o ślepą wiarę?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego