Boże Narodzenie to święto wielkich uniesień i trudnych pytań. Ale czy nie takie właśnie jest życie?
Staram się być w każdym domu, w którym maleństwo czeka na chrzest. Poszedłem więc odwiedzić przed chrztem malutkiego Michała. Ola była bardzo dumna, Mateusz nieco speszony – to starsze rodzeństwo. Już dość długo rozmawialiśmy o życiu, o dzieciach, o pracy. Nagle mama wstała i zdecydowanym ruchem podała mi Michałka. Otoczyłem go ramionami, ostrożnie przytuliłem.
Z wrażenia cały zesztywniałem – w końcu dla starego kawalera było to coś niecodziennego, uroczystego i niezwykle ciepłego. W geście mamy domyśliłem się i wyrazu zaufania do mnie, i sympatii. Ale przede wszystkim odczytałem to jako ofiarowanie dziecka Bogu – w końcu byłem tam nie z wizytą towarzyską, ale przyszedłem jako ksiądz. Tuliłem malca mocno i delikatnie zarazem. Przypomniałem sobie to przeżycie, gdy kilka miesięcy temu przewodniczyłem Mszy świętej w ciasnej betlejemskiej grocie Narodzenia Jezusa. Wyobraźnia pozwoliła mi wziąć na ręce maleńkiego Jezuska – myślę, że Maryja dałaby mi swego Syna na ręce.
Taka kruszyna, zmarszczony nosek, zmrużone oczka, buźka szuka maminej piersi, zaciśnięte maleńkie piąstki zdają się być wyzwaniem rzuconym całemu światu. Rodzi się człowiek – al e za każdym razem jakby na nowo rodził się Bóg. Dziś mama z całą trójką i z mężem była w kościele. Mały Michałek już na własnych nóżkach podszedł do mnie w czasie Komunii świętej. Naznaczyłem mu na czole krzyżyk – jak wtedy, gdy go trzymałem na rękach. Wróciły myśli z Betlejem. Wróciły wspomnienia innych mam, które po chrzcie dawały mi swoje pociechy na ręce. A jak było z moimi narodzinami? Wojna miała się ku końcowi. Moja Mama i ja mieliśmy kłopoty. Jedno z nas mogło nie przeżyć tej ryzykownej przeprawy na świat. Przeżyliśmy oboje.
Także Tato i brat przeżyli wszystkie inne perypetie. Ale znam płacz i rozpacz matek, których dzieci nie przeżyły urodzin, choroby, wypadku. Nieodmiennie pytają wtedy, dlaczego? Nie ma odpowiedzi na to pytanie – ważne i potrzebne pytanie. A dlaczego zginęły dzieci pomordowane w Betlejem? A dlaczego zginęło tyle innych dzieci niechcianych? Boże Narodzenie to święto wielkich uniesień i trudnych pytań. Ale czy nie takie właśnie jest życie? Pełne radości, a zarazem naznaczone niejednym dramatem, nawet tragedią. Gdybyśmy rodzili się tylko dla ziemi – życie byłoby absurdem. Ale nie jest.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów