Po każdym ślubie księża odwiedzają urząd z „doniesieniem”
To już siódme urodziny. Było więc uroczyste przyjęcie. Był tort, była lampka szampana (same pełnolaty wokół uroczystego stołu). Byli panowie burmistrzowie. Była pani kierowniczka i jej zastępczyni. Był ksiądz dziekan. No i byliśmy my, księża całego dekanatu. Przed kilku laty bowiem panie z Urzędu Stanu Cywilnego wpadły na pomysł, by w rocznicę ratyfikacji konkordatu urządzać spotkania „urodzinowe”. Wtedy wydało mi się to raczej zabawne.
No, bo niby co? Jest konkordat, a życie toczy się zwyczajnie. Ale śluby, te małżeńskie, zmieniły się nieco. Są „konkordatowe” w ogromnej większości. Czyli dwa w jednym – ślub w kościele z ważnością wobec prawa cywilnego. To z kolei powoduje, że księża po każdym ślubie odwiedzają Urząd. Z „doniesieniem” – czyli stosownym dokumentem, że małżeństwo zostało zawarte. Można pocztą, to prawda. Ale to bardziej skomplikowane niż osobiście. Panie okazały się bardzo miłe – a nie sądzę, żeby nasz Urząd był jakiś wyjątkowy. Przypuszczam więc, że podobnie jest wszędzie. Potwierdzenie, pieczątka, podpis – to na koniec.
Na początek herbata lub kawa, czekoladka. Ktoś powie: No tak, urzędniczki zamiast służyć obywatelom, bawią proboszczów. To nie całkiem tak. Interesanci na tym nie ucierpią, a punkt styku Kościoła i Państwa nabiera ludzkiego wymiaru. Przed siedmiu laty, gdy szedłem korytarzem Urzędu, ludziska patrzyli z niejakim zdziwieniem: Co też ten ksiądz tu robi z jakimiś papierami w ręce? To spojrzenie jest dziś inne. Nie zdziwione, a życzliwe. A i nasze spojrzenie się zmieniło. Od czasów mej księżowskiej młodości wszelkie państwowe urzędy (samorządowych wtedy nie było!) źle się księdzu kojarzyły. Z wielu powodów, o których dziś pisał nie będę. Bo jeśli nawet urzędnik był życzliwy, to machina urzędu była księdzu wroga.
Dziś czuję się w jakiejś mierze częścią tej machiny. Burmistrzom zaś zależy na kontakcie z księżmi – bo doskonale wiedzą, że jest to ważny obszar przenikania się dwóch porządków społecznego życia. Parafie i gminy coraz częściej współpracują w służbie lokalnej społeczności. Ostatnio zaczyna być widać „drugie piętro” współpracy – na poziomie nie tylko lokalnym, ale i państwowym. Życzę i Kościołowi, i Państwu co najmniej siódmych urodzin nowych relacji. Państwo nie straci, Kościół nie zyska – korzyść odniesie naród.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów