Demokracja dysponuje ustalonymi regułami i procedurami, ale ich funkcjonowanie zależy od ludzi. Procedury na nic się zdadzą, gdy ludzie postrzegają się jak wrogowie
Kultura” kojarzy się nam z literaturą piękną, teatrem, malarstwem i ewentualnie z kinem... Mało kto powiązałby ze sobą pojęcie kultury i polityki. Przeciwnie, można odnieść wrażenie, że kultura i polityka to antypody naszego życia społecznego. Sprawdza się zapowiedź jednego z posłów sprzed czterech lat, że polski sejm przestanie być Wersalem. Co musiało zdumiewać każdego, kto w szkole uczył się historii, bo właśnie w Wersalu obradowały Stany Generalne, tam miało miejsce pierwsze publiczne wystąpienie przedstawicieli stanu trzeciego w 1789 r.
Wersal był siedzibą parlamentu III Republiki – do 1879 r., nie mówiąc już o wielu traktatach pokojowych, które tam podpisano, łącznie z kończącym I wojnę światową! Ale nie tylko o błąd historyczny chodzi. Wszak parlament to z założenia i z definicji miejsce, gdzie się przemawia i wysuwa argumenty, co ma zaoszczędzić napaści i walki wręcz na siłę czy spryt: parkiet zamiast udeptanej ziemi!
Powiedziałbym więcej: właśnie polityka to papierek lakmusowy kultury. Nie chodzi przy tym tylko o maniery (acz i to ma swe znaczenie), rzecz w respekcie okazywanym przeciwnikom politycznym. Bo przeciwnik polityczny to też człowiek i zasługuje na respekt nie tylko ogólny, towarzyski, ale właśnie w starciach politycznych, zwłaszcza tych, co toczą się w obecności kamer.
Gdy dawniej ktoś czuł się wystawiony na widok publiczny, starał się zachowywać spokojnie, okazywać opanowanie. Teraz bywa tak, że zjawienie się kamer telewizyjnych wyzwala agresję, politycy zachowują się tak, jakby padło hasło dokładania przeciwnikom i niszczenia ich. A przecież wybrańcy narodu mają świecić przykładem cnót obywatelskich. Żyją na koszt narodu, powinni więc starać się o standardy własnych zachowań, nawet jeśli dobrego wychowania nie wynieśli z domu, nie powinni demonstrować swojego nieokrzesania.
Nie znaczy to, by życie polityczne miało toczyć się gładko i bezkonfliktowo. Przeciwnie, konfliktów nie należy ukrywać ani udawać, że ich nie ma. Rzecz natomiast w sposobie ich rozwiązywania. Demokracja dysponuje tu ustalonymi regułami i procedurami, ale ich funkcjonowanie zależy od ludzi. Procedury na nic się zdadzą, gdy ludzie postrzegają się jak wrogowie. Reguły mają sens tylko przy założeniu ich wiernego przestrzegania i lojalności rywali politycznych.
Niestety, demokracja ma też słabe punkty, wśród nich ten, że dopuszcza do udziału w polityce także ludzi, którym zasady czystej gry są obce. Wytwarza się tedy przekonanie, że zachowując przyzwoitość, staje się na pozycji straconej, dlatego przeciwnika trzeba niszczyć, a nie okazywać mu respekt. Zamiast przykładu pokojowego rozładowywania konfliktów i zachowań partnerskich, serwuje się światu zdziczenie obyczajów. A przecież polityka to ważny i wpływowy segment naszego życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego