Nie ma dziecka, kamień w wodę. Szukam po zakamarkach. Znalazłem w szatni, wciśniętą za drzwi
Niejednego Czcigodnego to bym posłał na miesiąc do zerówki. Niech się pomęczy. Dzieci są kochane, ale przez pięć minut. Tam trzeba mieć świętą cierpliwość, dużo hartu ducha, jakieś przygotowanie, nieco talentu i twardą rękę. A ja nie mam. W zerówce jednak uczę (hm, czy to dobre określenie?). Pięcioletnią Nikolę zapamiętałem z okrzyku wychowawczyni: „Ksiądz uważa, ona gryzie!!!”. Uważałem, nie ugryzła mnie. Potem byłem u Nikoli na kolędzie, lody zostały przełamane. Częściowo.
W zerówce to było straszne. Chodzi, zabiera innym kredki, kładzie się na podłodze, wali po stole, czym się da, ciągnie dzieci za włosy, porykuje, pluje, gryzie. Któregoś razu, gdy znowu ją upomniałem, a właściwie błagałem, wstała, wybiegła z sali. Poszedłem za nią – nie wiadomo, co takiej do głowy strzeli. Nie ma dziecka, kamień w wodę. Szukam po zakamarkach. Znalazłem w szatni, wciśniętą za drzwi. Rączki podniesione, wierzchem dłoni zasłania sobie oczka. Przykucnąłem w bezpiecznej odległości. Nikolka, chodź do nas, dokuczyłaś, to prawda, ale my się na ciebie nie gniewamy. „Nie pójdę!!!”. Perswaduję dalej. Już cichsze „nie pójdę!”. Po kilku moich słowach, już całkiem cicho: „Nie pójdę. Ja się wstydzę”. Czego się wstydzisz? „Że taka jestem”. I rozpłakała się bezradnie. Wziąłem za rączkę, poszła, cichutko przesiedziała do końca lekcji. Od tego dnia inne dziecko.
Pedagogiczny sukces katechety? Nie. Ta jedna chwila musiała zostać przez Kogoś przygotowana. Nie rodzice, nie rodzeństwo, nie przedszkole – choć każdy z tych czynników swoją ważną rolę odegrał. Gdzieś głęboko w każdym człowieku – nieważne, ile ma lat – jest jakiś duchowy „napęd”, jakieś źródło dobrej energii, która czeka na moment swego wyzwolenia. Kto i kiedy pomoże w uruchomieniu tego źródła? Los szczęścia? Dar Boga? Zresztą – samo istnienie tego wewnętrznego źródła energii już jest Bożym darem. Równocześnie obecność ludzi, którzy są obok nas, jest nie do przecenienia.
Obecność i wpływ. W jedno zbiega się dar łaski i działanie człowieka. A potem obdarowany musi coś z tym darem zrobić. Przed kilku dniami Nikola – teraz już pierwszak – podeszła do mnie na przerwie i, świdrując niebieskimi oczkami, wręczyła mi cukierek. Zrozumiałem. To podziękowanie za to, że byłem przy niej. Nikola ma coraz mniej powodów, by się wstydzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów