Wkuwane do dziś przez studentów prawa definicje takich podstawowych pojęć jak kupno, najem, zobowiązanie, zawłaszczenie, spółka handlowa zawdzięczamy rzymskiemu prawu narodów sprzed 2000 lat
Kiedy Rzymianie z końcem I wieku przed Chr. zbudowali już (w wyniku podbojów) swoje imperium, sięgające od Małej Azji aż po Półwysep Iberyjski i Galię, zorientowali się, że prawo, które doskonale funkcjonowało w relacjach między obywatelami rzymskimi („prawo cywilne”), jest mało przydatne w obrocie towarowym na skalę imperium. Było ono zbyt sformalizowane i skomplikowane, nie ułatwiało handlu ani rozwoju gospodarczego. Dostrzegli Rzymianie, że do tego potrzeba prawa prostego, zrozumiałego, łatwego w stosowaniu.
Ta życiowa ekonomiczna konieczność doprowadziła do powstania prawa regulującego stosunki prawne, zwłaszcza w dziedzinie obrotu towarowego narodów wchodzących w skład imperium – tzw. prawo narodów. Przy jego tworzeniu korzystano z doświadczenia różnych narodów, przede wszystkim zaś usiłowano kierować się zdrowym rozsądkiem. To dlatego stało się ono prawem uniwersalnym i trwałym. Wkuwane do dziś przez studentów prawa definicje takich podstawowych pojęć jak kupno, najem, zobowiązanie, zawłaszczenie, spółka handlowa zawdzięczamy właśnie rzymskiemu prawu narodów sprzed 2000 lat.
Prawo to mogło wyzwolić się z formalizmów dzięki jednemu, ale bardzo ważnemu założeniu – mianowicie: dobrej wiary. Niepisanym, ale oczywistym postulatem była rzetelność postępowania, dotrzymanie raz danego słowa, przestrzeganie standardów uczciwości. Tego nie można było (i Rzymianie nie próbowali) nakazać prawem, to były przedprawne supozycje, którym żaden szanujący się Rzymianin nie śmiałby się sprzeniewierzyć. Dotyczyły one kontaktów handlowych (co uwalniało od obaw o podstęp czy oszustwo), odnosiły się do wzajemnych relacji władzy i obywatela (co pozwalało liczyć na sprawiedliwą i słuszną decyzję), stały u podstaw funkcjonowania państwa i przenikały życie prywatne obywateli. Były warunkiem nie tylko znośnego współżycia ludzi, lecz także funkcjonowania państwa i prawa.
Brak zaufania to jedna z ważniejszych przyczyn kiepskiego (wedle powszechnej opinii) stanu naszego życia społecznego. Symulanci, którzy inaczej mówili i inaczej czynili, zdarzali się zawsze, ale teraz chytrość, szalbierstwo, matactwo, machinacje, oszustwa, podstęp, wprowadzenie w błąd to niestety nie pojedyncze niegodziwe uczynki, lecz codzienność zatruwająca nasze życie. Wytworzyliśmy klimat nieufności. Mało dostrzegam przeciwdziałania w mediach, a łatwo wskazać ośrodki wyspecjalizowane w podsycaniu nieufności, podejrzliwości i zgoła nienawiści. Wyjście z tej ponurej sytuacji jest możliwe tylko przez zachowania budzące zaufanie. W pierwszym rzędzie chodzi o osoby, których zachowania ochoczo relacjonują media. A z tymi jest u nas ostatnio szczególnie źle. Bo zaufania nie buduje się słowami, lecz czynami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego