Wartości i zasady nie tyle zanikają, ile się rozmazują i rozpływają na rynku najróżniejszych ofert
Przed tygodniem pisałem o zewnętrznych przejawach „życia sobie” – od słownictwa po maniery (a raczej ich brak). Ale słowa i zachowania to tylko sposób bycia, a ten świadczy o samym bycie. I o tym dzisiaj. Rozpowszechnienie i – jak się wydaje – dość generalna akceptacja postawy „życia sobie” każe postawić pytanie, czym kierują się dziś ludzie, gdy dokonują wyboru. Na ten temat przeprowadza się dużo badań, sondaży, wywiadów. Otóż człowieka „żyjącego sobie” charakteryzuje to, że on sam sobie jest kryterium. Innych nie zna, a raczej nie uznaje. Św. Augustyn pisze o takich przypadkach jako o zakrzywieniu ku sobie samemu.
Filozofowie chętnie mówią wtedy o nihilizmie, czyli o odrzuceniu wszelkich powszechnie przyjętych w danym społeczeństwie czy kulturze norm, zasad, wartości natury społecznej, religijnej, etycznej, estetycznej. Trudność chyba w tym, że coraz gorzej z tym powszechnym przyjęciem. Bo wartości i zasady nie tyle zanikają, ile się rozmazują i rozpływają na rynku najróżniejszych ofert. Obok dobra i zła rozległa się cała szara strefa ocen etycznych. Wartości do niedawna jednoznaczne jak życie, własność, wierność, uczciwość, prawdomówność zostały zrelatywizowane, wszystkie metody uznaje się za równie dobre, byle były skuteczne, związki homoseksualne mają być zrównane z małżeństwem... Supermarket wartości, wszystkie zachwalane i – co więcej – przekonująco uzasadniane. Trudno się rozeznać, a wtedy człowiek (zwłaszcza ten młody) odwołuje się do instancji, która wydaje mu się najpewniejsza, czyli do siebie samego.
Takie jest zresztą założenie tego kulturowego supermarketu i wszystkich towarzyszących mu technik reklamowych. Socjolodzy mówią tu o zinstytucjonalizowanej egocentryce propagowanej w różnych teoriach subiektywistycznych głoszących, że w ocenie faktów oraz w działaniu należy kierować się wyłącznie osobistymi względami – czyli własnym interesem, upodobaniami, a nawet uprzedzeniami. Wedle takich teorii należy więc żyć przede wszystkim (a może wyłącznie) dla siebie, żyć chwilą bieżącą, bo nie warto myśleć o przyszłości. Po prostu żyć sobie i na dziś. Własne ja jedynym pewnym kryterium...
Ten sposób myślenia owładnął, niestety, także działalność polityczną. Wzniosłe hasła i piękne obietnice mają oddziaływać jak reklama w telewizji. A przecież wystarczałoby popatrzeć wnikliwiej, by dostrzec, że czołówka polityków to zarazem pierwszy szereg egocentryków złaknionych kamer, aplauzu, władzy...
Ale też przy okazji wyborów najłatwiej możemy się przekonać, jak złudne jest przyjmowanie jako kryterium własnego ja, własnych względów czy upodobań. Wbrew pozorom i wbrew prorokom subiektywizmu, własne ja to kryterium nader niepewne. I błędne, zarówno życiowo, jak i logicznie. Bo jakże to: własne ja kryterium dla własnego ja?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego