Jakże często zdarza się, że ludzie zgłaszają pretensje nie do rzeczywistych winowajców, lecz do tych, co usiłują naprawić błędy drugich i wyrównać szkody przez nich poczynione.
Zacznę dziś od pewnego wydarzenia sportowego z czerwca br. Otóż podczas treningu w przeddzień wyścigów Formuły 1 w Indianapolis okazało się, że opony firmy Michelin, używane przez większość zespołów, na jednym łuku nie wytrzymują szybkości rozwijanej przez kierowców. Szefowie tych zespołów domagali się zmiany regulaminu lub toru. Sprzeciwiły się temu zespoły używające innych opon, słusznie argumentując, że kiedy ich opony okazały się niedostosowane do toru, nie było mowy o żadnych względach. Mimo bojkotu „michelinowców” wyścig się odbył bez zwykłych emocji. Głupio zachowywała się publiczność, wyładowująca swą złość nie na tych, co wywołali skandal, lecz na kierowcach jeżdżących po torze.
Wydarzenie to nader pouczające, Najpierw gdy chodzi o zachowanie publiczności: jakże często zdarza się, że ludzie zgłaszają pretensje nie do rzeczywistych winowajców, lecz do tych, co rzetelnie wykonują swe obowiązki, usiłują naprawić błędy drugich i wyrównać szkody przez nich poczynione. Obrywa się tym, co próbują zrobić coś pozytywnego, a nie psujom i szkodnikom nastawionym na negację.
Posługiwanie się podwójną miarą w ocenach ma długą tradycję. Powiedzonko o moralności Kalego sugerowałoby, że cechuje to tylko ludzi prymitywnych: jak mi ukraść, to niedobrze, jak ja ukraść, to dobrze. A tymczasem to wcale nie tak. Boć przecież słyszymy nieraz: jak oni krytykować wyrok, to jest to wredne, jak my krytykować, to jest to walka o prawdę! Słowo prawda bywa tu zresztą szczególnie nadużywane, nawet kłamiący na oczach tysięcy nie wahają się wypisywać je na sztandarach.
Skłonność do stosowania podwójnej miarki to skutek naszego subiektywnego patrzenia na świat, potęgowanego tym, że do każdego wydarzenia podchodzimy z już urobioną wiedzą, zdobywaną przez sito naszych sympatii, życzeń, osobistych doznań. Przeważnie to my już z góry wiemy, a jak coś nie pasuje do naszego obrazu, to to odrzucamy albo w ogóle nie zauważamy. Nowa wiedza musi nam harmonizować z już posiadaną – jeśli mamy o kimś złe zdanie, to z góry wykluczamy, by mógł zrobić coś dobrego (a jeśli już nie da się temu zaprzeczyć, to przypisuje się mu złe intencje!).
Nierealne i nieżyciowe byłoby wyobrażenie, że tej subiektywności można się pozbyć, człowiek to nie maszyna cyfrowa. Bez tej subiektywności, bez wyobrażenia sobie świata według naszych życzeń, trudno byłoby żyć. Łatwiej żyć w świecie, o jakim myślimy, że jest. Ale trzeba sobie ze swej subiektywności zdawać sprawę – czasem uświadomić sobie, że nasze zdanie nie jest jedynym prawdziwym, warto też czasem odnieść się krytycznie do ocen grupowych czy krzykliwie propagowanych. Posiadanie własnego zdanie oraz odwaga sprawdzania jego prawdziwości to cechy istoty rozumnej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego