Kto nie zgadza się z doktryną gejowską, ten jest nieuk, jego poglądy zasługują na pogardę i nie wolno ich tolerować
Jednym z perfidnych zabiegów socjotechnicznych jest wyrobienie w opinii publicznej monopolu na kryterium oceny cech atrakcyjnych i powszechnie pożądanych, mających decydować o tym, że ktoś jest np. patriotą, człowiekiem światłym, cywilizowanym, obdarzonym wrażliwością społeczną... Przywykliśmy już do mowy w rodzaju „każdy prawdziwy patriota głosuje na...” czy „żaden dobry Polak nie popiera...”. W trakcie rozgrzewającej się kampanii wyborczej będziemy na siłę karmieni retoryką, w której frazeologia ma zastąpić argumenty, a dobrane słownictwo zakrzyczeć fakty. O fatalnej w następstwach skuteczności takich manipulacji świadczą m.in. wyniki wyborów do parlamentu. To zawładnięcie opinią publiczną dokonuje się jednak nie tylko w sferze politycznej.
Właśnie zabiegami socjotechnicznymi, a nie argumentami, wyrabia się w znacznej części społeczeństwa przekonanie, że „orientacja” homoseksualna jest równie dobra jak heteroseksualna. Akceptację takiego poglądu formuje się jako kryterium już nie tylko demokratyczności i nowoczesności, lecz nawet respektu i szacunku dla ludzi. Z mającymi inne zdanie nie dyskutuje się, oni „są nie na poziomie”.
Oto w gazecie, która zazwyczaj publikuje teksty „za” i „przeciw”, ksiądz jeden wyłożył „dziesięć argumentów przeciw”. Jednak autor, który odważył się wyrazić swoją opinię o homoseksualizmie, spotkał się nie z repliką, lecz z napaścią dziennikarzy, przecież poważnych. Zarzucają redakcji, że nie podjęła „rzetelnej polemiki”, ale oni sami zamiast polemiki sięgają po insynuacje.
Zamieszczono wprawdzie tekst prezentowany jako polemika, ale nienawiązujący do argumentów, bo to byłoby „poniżające”. Po prostu: kto nie zgadza się z doktryną gejowską, ten jest nieuk, jego poglądy zasługują na pogardę i nie wolno ich tolerować, o dyskusji już nie myślmy. A szkoda, bo chętnie poczytałbym „rzetelną polemikę”. Symptomatyczna jest np. alergia, z jaką reaguje się na stwierdzenie, że „homoseksualiści częściej niż reszta społeczeństwa dopuszczają się pedofilii”. Cóż, próba zakrzyczenia faktów nie sprawi – niestety – że ich nie ma. Co więcej, wyraźnie zaznacza się tendencja. Nie kto inny, lecz najbardziej znany polski seksuolog zwrócił uwagę na usiłowania usprawiedliwienia pedofilii. Węzłowy argument homoseksualistów i pedofilów jest przecież identyczny: orientacja seksualna. Pomińmy już sam zwrot „orientacja seksualna”.
Wszak wyraz seks pochodzi od sexus – płeć, a płeć to chyba nie „orientacja”, płeć się ma fizycznie i odpowiednio psychicznie. Taka jest sytuacja naturalna i ona winna stanowić punkt wyjściowy wszelkiej dyskusji. Fakt, że zdarza się inaczej, to nie powód, by wmawiać, że „wszystko jedno” i że „inaczej” to równie normalne. Można mieć inny pogląd, tyle że poglądy trzeba wykładać i uzasadniać, a nie demonstrować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego