Chrześcijaństwo z założenia jest tradycyjne,bo odwołuje siędo Jezusa Chrystusa
Jaki będzie Kościół katolicki pod rządami następcy Jana Pawła II – takie pytanie stawiają sobie wierni i nie tylko oni. Odpowiedzi – przynajmniej częściowej – na to pytanie dociekano przez pryzmat cech osobowych kandydatów na papieża, czyli tych kardynałów, którym przypisywano bierne szanse wyborcze. I tu zagęściło się – w piśmie i w mowie – od określeń takich jak konserwatysta, tradycjonalista czy też reformator, postępowiec...
Wartość diagnostyczna i prognostyczna takich zaszufladkowań nie wydaje się zbyt duża – bo na przykład kto spodziewał się w 1958 r., że Jan XXIII (konserwatysta przecież!) zwoła sobór powszechny. Szczególnie mało sensowne wydaje się alternatywne zestawianie cech („albo taki, albo taki”), bo człowiek to istota zbyt złożona, by dał się całkowicie wepchnąć w logikę zerojedynkową (a Duch Święty w ogóle nie ma obowiązku stosować się do niej). Mimo to wypada ocenić pozytywnie te zainteresowania dotyczące poszczególnych kardynałów, zwłaszcza że są wśród nich osobowości nietuzinkowe. Wprawdzie zdarzali się dziennikarze robiący wrażenie goniących wyłącznie za sensacją, wyłapujących ciekawostki i postrzegających wybór papieża w analogii do zawodów sportowych czy walki politycznej, to przecież przeważało pytanie – a u wielu też zatroskanie – o przyszłość Kościoła. Wiara w asystencję Ducha Świętego nie zwalnia katolików od tej troski ani nie czyni owych pytań bezprzedmiotowymi.
A dotyczą one takich pojęć, jak ciągłość, tradycja, kontynuacja, rozwój, zmiany, przeobrażenia... Z tym, że – i to właśnie pragnę podkreślić – nie są to pojęcia alternatywne, one się nie wykluczają. Chrześcijaństwo z założenia jest tradycyjne, bo odwołuje się do Jezusa Chrystusa. Cokolwiek się dzieje, musi włączyć się w tradycję i zharmonizować się z nią. „Nowości” nie zostają zawieszone w próżni, lecz wkomponowane w to, co jest i trwa. Tradycja ustawia perspektywę, pozwala ocenić przydatność nowości. Dokonuje się to oczywiście w ciągłej konfrontacji z bieżącą rzeczywistością, w której wyniku trzeba nieraz modyfikować tradycję czy nawet odstępować od czegoś z tego, co ongiś było dobre i zostało przekazane.
Przeszłość też podlega ocenie – ocenie, to znaczy ani bezkrytycznym pochwałom, ani pochopnym potępieniom. Rozwój nigdy nie dokonuje się przez psucie czy niszczenie, nie zawsze też przez postęp, nieraz właśnie przez twórczą kontynuację przeszłości. Nie wraca się do minionych okoliczności i warunków (np. argumentując „zawsze tak było”), ale trwa się przy wypróbowanych zasadach, przekładając je we wskazania praktyczne na dziś. Kościół zawsze ten sam i ciągle odnawiany...A co do tych kryteriów „konserwatyzm” i „postępowość”: niektóre z nich, wciąż powtarzane, wydawały mi się dość sztuczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego