Król, dawca pokoju, ustanowił sobie poddanych, aby byli obyczajni, pokój czyniący, rozważni. Jednak zuchwała pożądliwość, współzawodnicząca z pokojem, matka kłótni, materia sprzeczek, rodzi codziennie tyle sporów, że gdyby sprawiedliwość tych usiłowań swoją cnotą nie powściągnęła, zgoda zostałaby wygnana poza granice świata.
Prawo przeto służy temu, aby szkodliwe pożądania były ograniczone regułami formującymi rodzaj ludzki, aby godziwie żył, jeden drugiemu nie szkodził, a każdemu oddawano jego prawo.
Powyższe zdania to polskie tłumaczenie początku listu wystosowanego przez papieża Grzegorza IX w 1234 r. do „doktorów i studentów” uniwersytetu w Bolonii. List ten stanowił załącznik do zbioru prawa kościelnego, jaki papież kazał sporządzić i przesłał do „prawniczej stolicy świata”, którą była Bolonia, aby odtąd tego właśnie prawa nauczano. Papież uzasadnia w nim, dlaczego ogłasza – zresztą po raz pierwszy w historii – prawo jednolite i obowiązujące w całym Kościele.
Uzasadnienie to jest kapitalnym, zwięzłym wykładem sensu i celu prawa: prawo to narzędzie pokoju (stąd też znamienne pierwsze słowa listu: Król dawca pokoju!). Właśnie tak postrzegano prawo i dlatego było ono w Europie od jej początków bardzo ważne. Wielość narodów na wąskiej przestrzeni – to musiało wywoływać napięcia i wojny. Rozumiano przeto i doceniano wagę pokoju.
A skoro nie zdołano zapobiec wojnom, usiłowano je jakoś okiełznać „prawem wojny”, łagodzić ich okrucieństwa, ustalić reguły walki – i wciąż na nowo godzić się, zawierać pokój i uzgadniać traktaty dalszego współżycia narodów. Zaś wewnątrz kraju troska o pokojowe stosunki międzyludzkie należała do pierwszych i zasadniczych zadań władcy, wyliczanych w ówczesnych podręcznikach rządzenia (tzw. „Zwierciadło księcia”).
Ani samowola, ani samoobrona, ani samosądy, żadna zemsta czy odwet, lecz sprawiedliwy sąd rozpatrujący sprawy w świetle słusznego prawa i wymierzający kary proporcjonalne do winy. Prawo, instrument pokoju, ważny, by ludzką codzienność uczynić znośną.
Ale człowiek potrafi wszystko zepsuć, umie wykorzystać narzędzia dobra dla szerzenia zła. Tak też z upływem lat zaczęto głosić zgoła inne pojęcia prawa, mianowicie prawo traktowane jako narzędzie walki – tak pojmowali je m.in. ideolodzy komunizmu – ma zapewnić stosunki społeczne korzystne z punktu widzenia tych, co mają władzę. Tyle że prawo wtedy to zasłona dymna, rządzi siła, nie prawo. Używano zresztą przedziwnego zwrotu: „prawo rewolucyjne”. Rewolucję przeprowadza się siłą, a nie prawem. Tak sobie myślę, że warto przypomnieć dziś cytowanego wyżej Grzegorza IX i ówczesne chrześcijańskie pojmowanie prawa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego