Chrzest Jezusa nie tylko odsłonił Ojca i Ducha oraz stał się fundamentem pierwszego sakramentu, ale ujawnił też zasady stanowiące w chrześcijaństwie warunek każdego rozwoju duchowego: nigdy nie rozwijamy się w odosobnieniu od innych i wzrastamy, pomniejszając się.
Nikt się nie zbawia sam, ale potrzebuje przynajmniej drugiej osoby, by ujawniało się w nim Życie Trójcy. Życie samotnego człowieka przypomina istnienie jednej litery. Dopiero kiedy ustawiamy się w relacji do innych osób, tworzy się sensowny układ. Podobnie jak w przypadku liter, które wraz z innymi tworzą słowo posiadające znaczenie. Słowa potrzebują innych słów, by tworzyć zdanie, a zdania układają się w rozdział, wchodząc w skład księgi. Syn Boga potrzebuje człowieka, stając przed nim i przyjmując od niego chrzest, by zainicjować własną misję! To zdumiewające, czego uczy nas Chrystus. Jeśli on nazywa to sprawiedliwością, to tym bardziej jest to sprawiedliwe, czyli uświęcające dla mnie i dla ciebie. Zarówno Jan, jak i Chrystus stoją wobec siebie w dogłębnym uniżeniu.
W 1547 roku w Moskwie rozszalał się pożar, który przez wiele dni niszczył domy, cerkwie i pochłaniał setki ofiar. Car obserwował w przerażeniu szalejący żywioł z Woroblowej Gory, z tego samego miejsca, z którego również Napoleon obserwował pożar Moskwy. W mieście wybuchły zamieszki, które Iwan Groźny krwawo stłumił, ale w tym czasie pojawił się przed nim zwykły pop o imieniu Sylwester. W gwałtownej mowie przypomniał mu los Sodomy, grożąc carowi oskarżycielskim palcem.
Jeden jedyny raz car przyjął głos skarcenia i padł na kolana. Skarcenie doprowadziło w trzy lata później do publicznej skruchy na placu przed Kremlem zwanym Pożarnaja Płoszczad, nam znanym jako Plac Czerwony. Przez krótki czas w Rosji panowały sprawiedliwość i ład, ale niebawem cała Rosja pogrążyła się w chaosie okrucieństwa, bowiem car przestał słuchać kogokolwiek. Otoczony przez pochlebców, którzy lękali się mu powiedzieć prawdę, własne iluzje uznał za mistyczne natchnienia, które doprowadziły go do okrucieństwa i perwersji. Czytał Biblię, ale czytał po to, by sobie wmawiać nieomylność. Tymczasem droga uświęcenia przebiega przez nieustanne uznawanie w sobie omylności.
Bez konfrontacji naszych myśli, motywacji, postaw ze słowem Boga, wypowiadanym przez osoby, które nim żyją, zdani jesteśmy na niebezpieczną interpretację tego, co się wokół nas dzieje. Stare przysłowie rzymskie powiada: „Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie”. Św. Hieronim, cytowany w adhortacji „Verbum Domini”, wyrzekł słowa, które nigdy się nie zdezaktualizują: „Nie możemy nigdy sami czytać Pisma Świętego. Spotykamy zbyt wiele zamkniętych drzwi i łatwo błądzimy. Biblia została napisana przez Lud Boży i dla Ludu Bożego pod natchnieniem Ducha Świętego. Jedynie w tej komunii z Ludem Bożym możemy rzeczywiście dotrzeć z naszym MY do istoty prawdy, którą Bóg chce nam przekazać”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE