Józef chciał oddalić przyrzeczoną mu Niewiastę, gdy okazało się, że jest brzemienna. Wiedział, że Dziecko nie było jego.
To musiały być koszmarne godziny, a życie wydawało się złym snem. Może właśnie dlatego potwierdzenie przez anioła dziewiczości Małżonki i nadnaturalnego pochodzenia Jej Dziecka zostało zaakcentowane przebudzeniem? Świętość nie jest budowaniem doskonałości, ani atrakcyjną wycieczką do wnętrza duchowości, lecz czułym przywiązaniem.
Każde przywiązanie musi przejść próbę. Syn marnotrawny dopiero wtedy poczuł się czule przywiązany do ojca, gdy miał za sobą rozpaczliwe mroki oddalenia. Zgorszony starszy brat, gdy zbliżał się do domu, usłyszał śpiew, który był chórem pozbawionym jakiejkolwiek dysharmonii. Biblia nazwała ów śpiew radości ojca i syna SYMPHONIA! Nie ma żadnego dobrego małżeństwa, które nie miałoby za sobą trudnych chwil narażających na szwank wzajemne zaufanie. Zwątpienie, lęk i niepokój to chaos pierwotny, z którego trzeba uformować ostateczny kosmos. Obyśmy nie byli tymi, którzy nie chcąc podjąć trudu wyjścia poza to wszystko, wmawiają sobie, że to jest niemożliwe. Zbyt łatwo dochodzi w tym świecie do rozwodów z powodu ciemności, zwątpienia, lęku, nienawiści; rozpadu małżeństw, których przeznaczeniem było przeobrazić się w niezachwianą miłość.
Przebudzeniem Józefa było wzięcie do siebie swej Małżonki. Przebudzeniem jest przyjęcie do końca kogoś, z kim rozpoczęło się wspólne życie. Koszmarem jest utknąć w śnie zwątpienia i w decyzji o oddaleniu. Sen lęku i zwątpienia przychodzi też na kapłanów, zakonników, teologów. Zbyt łatwo wielu z nas próbę bierze za dowód obojętności Boga lub odrzucenia. Jedna ze znajomych osób, która po wielu latach przezwyciężyła schizofrenię, powiedziała mi, że postrzegała swoje życie jako pogrążanie się w koszmarnym dole, w sztolni ciemności. Aż pewnego dnia odkryła w tym dole skarby. Nigdy by tego nie dokonała, gdyby usiłowała tylko wybrnąć z dołu, wdrapując się na powierzchnię. W przełomowym momencie Księgi Hioba pojawia się hymn o mądrości, w którym czytamy o kopalni skrywającej na dnie nieocenione skarby.
Gdy Jakub leżał na kamienistej ziemi, w czasie snu, który był najciemniejszym snem jego życia, ujrzał drabinę z aniołami, które schodziły z nieba. Jak bardzo bliscy sobie są Jakub i Józef w tych snach! Jeśli te dwie postacie rzeczywiście mają ze sobą związek, to Miriam jest drabiną do nieba wypełnioną aniołami! Kto Ją przyjął, otworzył sobie niebo i uczynił się przyjacielem aniołów. Nigdy wcześniej Józef nie rozmawiał z aniołami, dopiero wtedy, gdy przyjął Miriam i jej Dziecko całym sobą. Przyjąć Miriam jest sensem Adwentu. Budzimy się, gdy jeszcze jest ciemno, chcąc udać się na adwentowe Roraty. Dopiero w świątyni spotykamy tę majestatyczną kolumnę roratniej świecy rozbłyskującej blaskiem niezwykłym na samym dnie ciemności.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE