Sąd w przepowiadaniu Jana jest nieuniknioną koniecznością zbliżającą się do Izraela. Ogień Boga wypali wszystko – tak brzmi przesłanie Jana!
Pochodzenie od Abrahama oraz przynależność do narodu wybranego nie mają już znaczenia. Bóg niczym drwal przed ostatnim ciosem siekiery odsłania korzenie zła i jeśli od nich ludzie nie pozwolą się odciąć, wszyscy runą jak drzewo uderzone ostrzem. Jakieś 40 lat po wygłoszeniu tych słów jerozolimskie bramy były rozbijane siekierami legionistów Tytusa, a pożary niszczyły domostwa. Józef Flawiusz opisywał masowe ukrzyżowania za murami Jerozolimy. Słowa Jana o sądzie Bożym, spadającym jak siekiera na drzewo ludzkości, ciągle są aktualne.
W każdej epoce, w każdej generacji z czasem coś wyrodnieje i nie ma już innego wyjścia, jak tylko amputować objęte gangreną grzechu części ludzkości. Tak dzieje się z ludzką wspólnotą, ale też z każdym z nas. Ileż to końców świata przeżywaliśmy już w ciągu życia? Ile razy zawalał nam się świat jak drzewo ścięte siekierą? Pytaliśmy Boga setki razy: dlaczego? Dlaczego odszedł mąż, umarło dziecko, żona poważnie rozchorowała się albo nieustannie popadaliśmy w coraz większe tarapaty. Dlaczego stwardnienie rozsiane, depresja, pijaństwo, nienawiść? Dlaczego nie potrafimy zaakceptować się takimi, jakimi jesteśmy, i ciągle gramy rolę kogoś innego, tłumiąc w sobie rozpacz? Dlaczego nie potrafimy powstrzymać chciwości, dopuszczając się krzywd, albo ciągle ktoś nas opuszcza? Dlaczego prześladuje nas pech, a Bóg zdaje się w ogóle nas nie słuchać?
Jan podaje nam odpowiedź: drwal zanim po raz ostatni uderzy w pień, wcześniej pochyla się i odsłania korzenie, próbując od nich odciąć drzewo. Odsłonić korzenie! Jak wiele to mówi! Żadne zło i żadne nieszczęście nie pojawia się bez przyczyn, a są one najczęściej głęboko ukryte w naszej pamięci, wyparte i zatajone przez nas samych, zakorzenione w przeszłości, zapomniane, zbanalizowane. W pewnej rodzinie dziecko zachorowało na tajemniczą chorobę. Żaden lekarz nie mógł jej wyleczyć, ani jednoznacznie zdefiniować. Choroba zdezorganizowała życie rodziny do tego stopnia, że już nikt nad niczym nie panował. Kilka lat wcześniej młodzi małżonkowie zainteresowali się praktykami medycyny okultystycznej.
Praktykowali najpierw nad przyjaciółmi i dla zabawy, szybko zyskali sławę osób, które skutecznie uwalniają od chorób, odwołując się do istot spoza tego świata. Odczuwali satysfakcję z powodu panowania nad siłami ponadnaturalnymi, a jeszcze bardziej z powodu podziwu, jakim otaczali ich ludzie. Napawali się wyższością nad innymi. Obydwoje w dzieciństwie przeżywali wielokrotne upokorzenia od bliskich. W ukrytych labiryntach ich dusz powstało chore pragnienie dominowania nad innymi, nawet za cenę cyrografu z siłami ciemności. Może bardziej należy, zanim jakiekolwiek ostrze zabłyśnie nad koroną na naszej głowie, spojrzeć głęboko w siebie, dotknąć ukrytej osobistej historii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE