1. Istnieje samotność w tłumie. Coś takiego musiał czuć Zacheusz. Był niskiego wzrostu, co mogło łączyć się z niską samooceną, kompleksami.
Otaczali go ludzie zazdroszczący mu bogactwa, skrzywdzeni przez niego i pewnie sporo takich, którzy nienawidzili go za kolaborację z rzymskim okupantem. Miał pieniądze, ale od wewnątrz pewnie paliła go pustka. Musiał tęsknić za innym życiem, za wydarzeniem czy spotkaniem, które pozwoliłoby mu odnaleźć siebie. Za czym ja tęsknię? Czy jestem zadowolony z mojego życia?
2. Człowiek w tłumie nie widzi dobrze. Widzi co najwyżej plecy innych lub czubek własnego nosa. Zacheusz potrafił dobrze doglądać swoich interesów, skoro był szefem miejscowych celników. Ale z pola widzenia stracił już dawno przyjaciół, sens, Boga. Aby zacząć nowe życie, trzeba wynurzyć się z tłumu, wyjść przed szereg, stać się widocznym dla Boga. Potrzebna jest sykomora i odrobina odwagi. Nie jest dobrze spędzać życie w tłumie gapiów, biernych obserwatorów.
3. Obok nas rośnie zawsze jakaś sykomora, czyli jest coś, co może pomóc mi zrobić pierwszy krok, jakaś drabinka do nieba. Chodzi o to, by oderwać się choć parę centymetrów od ziemi, ponad swoją nijakość, grzeszność czy beznadziejność. Kto nie ryzykuje, ten nie wygra. Bóg może zmienić w jednym momencie wszystko. On pokonuje tysiące kroków w moją stronę, idzie ulicą mojego miasta, mojej wioski. Ja muszę zrobić tylko jeden krok w Jego stronę. Zapragnąć szczerze odnowy.
4. Sykomora może być symbolem tego czegoś, co pomaga zobaczyć Jezusa. Przykładów bez liku. Długo odkładana spowiedź? Wyjazd na solidne rekolekcje? Ważna rozmowa z mężem, żoną, dzieckiem? Odwaga zerwania jakiegoś toksycznego związku? Decyzja wyjścia ze środowiska, które przeszkadza mi być sobą, ale trwam w nim, bo daje mi złudne poczucie znaczenia? A może to ten moment, gdy w moim otoczeniu przyznam się głośno do Kościoła i spróbuję go bronić, nawet narażając się na kpiny?
5. Zacheusz miał swój dzień przebudzenia, narodzenia się na nowo. Kluczem było spotkanie z Jezusem z Nazaretu. Instynktownie wyczuł, że ów tajemniczy Nauczyciel może go uratować. Co czuł Zacheusz, kiedy jego oczy skrzyżowały się ze wzrokiem Jezusa i usłyszał swoje imię? Bóg daje więcej, niż się spodziewamy. Jego spojrzenie wyzwala nową energię. Gdyby Jezus powiedział do mnie, że dziś przychodzi na kawę do mojego domu, co bym Mu powiedział, co obiecał?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz