Św. Franciszek Salezy powiedział do św. Joanny de Chantal: Trzymajmy zawsze nasze serca głęboko ukryte w świętej ranie Jego boku.
Św. Joanna de Chantal (1572–1642) to jeszcze jedna z szeregu świętych kobiet, które zostawiły trwały ślad w życiu Kościoła. W tym roku mija 411 lat od założenia Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, czyli wizytek. Zakon zawdzięcza swoje powstanie duchowej przyjaźni, która połączyła Joannę de Chantal z biskupem Genewy św. Franciszkiem Salezym. Oboje spoczywają w kościele wizytek w Annency (Francja).
Joanna doświadczyła w swoim życiu kilku powołań. Była żoną, matką, wdową, w końcu zakonnicą. Pochodziła z arystokratycznej rodziny z Dijon. Jako dwudziestolatka poślubiła barona de Chantal. To było szczęśliwe małżeństwo, które dało życie sześciorgu dzieciom. Joanna okazała się nie tylko dobrą żoną i matką, ale i dynamiczną organizatorką. Wyprowadziła z długów majątek męża. Dziewięć lat po ślubie baron de Chantal został śmiertelnie postrzelony podczas polowania. Joanna ciężko przeżyła śmierć męża. Jako 29-letnia wdowa postanowiła poświęcić swoje życie Bogu, mimo rodzinnych nacisków na kolejne zamążpójście. Przez kilka lat Joanna zajmowała się wychowaniem dzieci i opiekowała marudnym teściem.
W 1604 roku baronowa de Chantal poznała bp. Franciszka Salezego. To spotkanie okazało się opatrznościowe. Salezy stał się jej kierownikiem duchowym i pomógł złagodzić pewną wrodzoną surowość Joanny. W 1610 roku, kiedy zapewniła już przyszłość dzieciom, powstał pierwszy dom nowego zakonu. W Annency baronowa de Chantal wraz z dwoma towarzyszkami złożyła pierwsze śluby. Ideałem, który przyświecał obojgu założycielom, było połączenie kontemplacji z czynnym apostolstwem. Rzym obawiał się jednak tego eksperymentu i ostatecznie zatwierdził regułę zakonu kontemplacyjnego.
Joanna założyła 87 domów wizytek w całej niemal Europie, co było owocem jej talentu organizacyjnego i świętości. Osobiście przez 40 lat przeżywała jednak chwile całkowitego zwątpienia. Ciosem była nagła śmierć św. Franciszka. Płakała długo, potem zadbała o wydanie jego pism, zniszczyła tylko własne listy do niego. Szkoda, bo może dowiedzielibyśmy się więcej o tej niezwykłej przyjaźni. Choć, czy zrozumielibyśmy to…? Zachowały się listy Franciszka do Joanny. W jednym z nich pisze: „Trzymajmy zawsze nasze serca głęboko ukryte w świętej ranie Jego boku, nie martwmy się niczym”. Może tu tkwi sekret.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz