Jako młoda dziewczyna miałam głowę pełną wzniosłych planów: będę misjonarką, pójdę za Jezusem i będę o Nim opowiadała w Afryce. Tam jest moja wolność od przyjemności tego świata. Trud, znój, bieda. Plan miałam prosty – skończyć szkołę pielęgniarską i wyjechać, gdzie Bóg mnie wezwie.
Bóg mnie posłał do Norwegii, gdzie spotkałam mojego przyszłego męża, ojca moich pięciorga dzieci. O Afryce mogłam zapomnieć. Misje nie były dla mnie. Wolność i pójście za duchem wydawały się nie do zrealizowania. A więc o co chodzi? Dlaczego pomimo wezwania ducha nie mogłam za nim podążyć?
Teraz wiem, że to była moja wewnętrzna niewola, obsesja, że tylko jako misjonarka wypełnię wolę Boga. Nie tu wolność, ale tam, gdzie pozorna niewola – w domu, przy mężu, przy dzieciach, tu spełniam misję mego życia.
Tu z miłością staram się służyć innym. To, według mnie, trudniejsze powołanie niż bycie misjonarką w Afryce. Tym bardziej że nie jest tak niesamowicie spektakularne. Kim jestem? Żoną, mamą, misjonarką. I moje codzienne życie, codzienny trud, uwalnia mnie od niewoli egoizmu.
* Kama Prina-Cerai, skończyła stosowane nauki społeczne, pielęgniarstwo. Żona Maksa, mama Sary, Very, Meli, Sama i Emmy (pod sercem)
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Kama Prina-Cerai