Ktoś, kto JEST, nie musi tego krzykliwie udowadniać, a nawet jeśli jego JESTEM jest wyjątkowe, boskie, będzie się starał jak najbardziej skromnie je ukryć.
Za kogo uważają Mnie tłumy? Za kogo Mnie uważacie? Za Mesjasza Bożego. Nikomu o tym nie mówcie. Wydaje się, że Jezus unika prawdy o sobie, nie chce szczerze ujawnić siebie tłumom, a z największą trudnością odsłania prawdę o sobie tym kilku czy kilkunastu mężczyznom.
Dzisiaj ludzie bardzo chętnie mówią o sobie, nawet o najintymniejszych sekretach, o seksie, rozpaczy, zdradach, nienawiści, skrajnych poglądach czy orientacjach, fizjologii, i to często dość wulgarnie, ekscentrycznie, demonstracyjnie. Nie istnieją już żadne granice dyskrecji. Mówi się o sobie i o innych. Wystarczy zajrzeć do internetu, aby nasza wrażliwość została znokautowana. Podejrzewam, że ten rodzaj
szczerości jest raczej wyrazem usilnego pragnienia zaistnienia, rozpaczliwym zmaganiem z dojmującym odczuciem uczuciowej pustki oraz doświadczaniem czegoś w rodzaju korozji istnienia. Ktoś, kto JEST, nie musi tego krzykliwie udowadniać, a nawet jeśli jego JESTEM jest ekskluzywne, wyjątkowe, boskie, będzie się starał jak najbardziej skromnie je ukryć. Bóg jest absconditus, ponieważ jego istnienie jest absolutnie niezachwiane. Wśród ludzi ci pragną zaistnieć, którzy przeczuwają, że są niczym. Są tacy, którzy fotografują się z wielkimi ludźmi, inni występują w talk-show.
Jezus nie tylko nie dba o reklamę, ale nawet jej zakazuje. To wbrew temu światu. Gdy chociaż trochę ujawni się w nas dobra, trąbimy o tym przez wiele miesięcy. Gdy komuś uda się ze ściskiem serca pożyczyć kilka tysięcy złotych i po wielu miesiącach daruje dług, jest w stanie o tym opowiadać przy każdym piwie do emerytury. Gdy wyręczymy koleżankę i odbierzemy jej córeczkę z przedszkola, bo akurat ona na czas nie dojechała, możemy nawet stworzyć mit o niedobrej matce i szlachetnej przyjaciółce. Jezus był prawdziwy, nie tworzył mitu JEZUSA. Nigdy nie napisał własnej autobiografii ani nawet nie zadbał o to, by inni mieli o Nim dobre zdanie. Zależało Mu na uczniach.
Zależało Mu tylko na prawdziwym rozpoznaniu Go przez tych, których wybrał. Jest dobrze, gdy zależy mi nie na tym, by wszyscy dobrze o mnie myśleli, ale bardziej na tym, by prawdziwi przyjaciele znali o mnie prawdę. Nie wszystkim mówi się prawdę, bo nie wszyscy do niej dorośli. Nie wszystkim mówi się prawdę o sobie, bo nie wszyscy są prawdziwymi przyjaciółmi. To wcale nie oznacza kłamstwa. Nie mówić prawdy wszystkim, to znaczy być dyskretnym i skromnym. Zresztą bywa tak, że powiedzenie komuś prawdy w oczy służy tylko do tego, by nad kimś zatriumfować albo kogoś zranić. Niekiedy też powiedzenie prawdy o sobie, czyli zwierzenie się, może doprowadzić do tego, że ktoś tę prawdę zohydzi, wyszydzi, że użyje jej przeciw nam. Prawdę mówi się prawdziwym przyjaciołom. Innym mówi się w przypowieściach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE