A ludzie mówią, że... – to fraza, którą często się słyszy. Ludzie mówią, że ksiądz jest taki i owaki, że jakaś kobieta się źle prowadzi. Mówią, że źle się w kraju dzieje, albo nawet i dobrze. Ludzie mówią... i niech mówią.
Pan Jezus też pyta, co o Nim mówią. Ważniejsze jest jednak inne pytanie: „Co wy myślicie?”. Wtedy jest już trudniej, bo trzeba wziąć odpowiedzialność za słowo. Nie można zasłaniać się innymi i tym, że powtarza się tylko pogłoski.
Trzeba jasno i klarownie dać świadectwo z własnych przekonań. Nie bądźmy jak... tranzystory, które grają tylko to, co nadają inni. Mówmy sami za siebie. Ja wiem, że to trudne. Zwłaszcza wtedy, gdy świadectwo musi być dane publicznie i gdy wiemy, że nie zostanie ono dobrze przyjęte. Ale taka jest cena prawdy.
Kiedy o tym myślę, nachodzi mnie jeszcze jedna wątpliwość. Jeśli publicznie coś deklarujemy, musimy wiedzieć, że będziemy z tego rozliczani. A przecież nie zawsze żyjemy tak, jak mówimy. Jesteśmy słabi i grzeszni.
Powiemy, że Jezus jest Mesjaszem, a potem będziemy i tak popełniać stare błędy? Nie chcemy przecież niekonsekwencji... Trudno. W dzisiejszej Ewangelii wiarę wyznaje Piotr. Ten sam, który później zaparł się w chwili próby.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Mateusz Matyszkowicz – filozof, mąż Doroty, ojciec Marceliny, Ludwika i Róży