Mesjańskie zapowiedzi Starego Testamentu można przyrównać do ruchów zbliżającej się w kadrze kamery filmowej.
W raju, w możliwie szerokiej perspektywie, pojawia się obraz Niewiasty. Ona to gdzieś wśród ludzi będzie miała potomstwo, które zmiażdży głowę węża. Potem oczekiwanie to zostanie przekazane tylko jednej części ludzkości, Semitom, by ostatecznie wskazać na jeden z rodów – Abrama/Abrahama, który stanie się Izraelem. Rajska obietnica spełni się nie w całym w Izraelu, lecz w pokoleniu Judy, w królewskim rodzie Dawida. Prorocy przepowiadają kolejne szczegóły, jak choćby ten, że oczekiwany Mesjasz narodzi się w Betlejem. Izajasz przekaże kolejne detale, łącznie z tym z dzisiejszego pierwszego czytania, że porodzi Go ha ’almah.
Co znaczy ten hebrajski rzeczownik, który jedne tłumaczenia oddają jako „panna” – w sensie prawnym kobieta, która nie wyszła za mąż – a inne „dziewica” – czyli kobieta, która nie współżyła z mężczyzną? Bibliści wylali morze atramentu, komentując i wyjaśniając tę kwestię. Ci, którzy uważają, że nie ma tu mowy o dziewictwie, podkreślają, iż kobiety, które nie współżyły, były nazywane betulah. Z kolei broniący dziewictwa panny przytaczają teksty Starego Testamentu, gdzie betulah niekoniecznie musiała być dziewicą.
Optuję za tłumaczeniem „panna”, ponieważ w tamtej kulturze i mentalności słowo to oznacza również dziewicę. Dlaczego? Wymagające przepisy Starego Testamentu utratę dziewictwa przed małżeństwem traktowały równie surowo jak zdradę małżeńską. Tak zostało to zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa: „Jeśli dziewica została zaślubiona mężowi [dziś powiedzielibyśmy: narzeczona – Z.N.], a spotkał ją inny jakiś mężczyzna w mieście i spał z nią, oboje wyprowadzicie do bramy miasta i kamienować ich będziecie, aż umrą” (22,23).
Ha ’almah ma jeszcze jeden zakres znaczeniowy, znany temu, kto myślał po hebrajsku. To kobieta, która dojrzała do tego, by stać się matką. •
ks. Zbigniew Niemirski