Ktoś, kto o sobie mówi, że jest Bogiem, albo nim jest, albo jest bluźniercą.
C.S. Lewis napisał: „Próbuję zapobiec mówieniu bardzo głupiej rzeczy, którą się często słyszy: »jestem gotów zaakceptować Jezusa, jako wielkiego nauczyciela – moralistę, nie akceptuję jednak jego pretensji do boskości«. Nie wolno nam wygadywać takich rzeczy. Człowiek, który byłby tylko człowiekiem i mówił to, co Jezus, nie byłby wielkim nauczycielem – moralistą. Byłby albo szaleńcem – niczym człowiek, który twierdzi, że jest jajkiem na twardo – albo samym diabłem z piekła”. Ktoś, kto o sobie mówi, że jest Bogiem, albo nim jest, albo jest bluźniercą.
A skoro tak, to w jaki sposób można jeszcze o jego Ojcu powiedzieć, że jest Bogiem i to samo orzec o ich Duchu? Co prawda wszyscy widzieliśmy trójlistną koniczynkę na trawniku: ma trzy płatki, ale jest jednym liściem, ale to nie to samo co Trójca Święta. Jezus świadomie nazywa swego Ojca Bogiem. Obydwaj mają władzę nad śmiercią: „Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce” (J 5,21). To prawda, że Ojciec wskrzesił ciało Syna Człowieczego, ale Syn Boga wskrzesił córkę Jaira! I nie tylko ci Dwaj dają życie, ale też Duch: „Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem” (J 6,63).
W świecie ludzi każdy z nas jest tylko jedną jedyną osobą, co oczywiście nie oznacza, że każde istnienie musi być takie jak nasze. Dlaczego Bóg nie mógłby być Trójcą? Bóg jest miłością (1 J 4,8), a miłość jest zawsze ukierunkowaniem ku komuś lub czemuś. On nie jest miłością jedynie do stworzenia, ale też sam w sobie jest miłością substancjalną. Św. Augustyn właśnie z miłości wyprowadza swój wywód o Trójcy, bowiem miłość zakłada trzy rzeczywistości: miłującego („amans”) obiekt, który jest umiłowany („quod amatur”), i samą miłość („amor”), wiążącą miłującego i umiłowanego. Gdy przy chrzcie objawia się głos Boga Ojca, z nieba dochodzi objawienie: „To jest mój Syn umiłowany” (Mt 3,17), jednocześnie ukazuje się Duch rozprzestrzeniający się nad wodami Jordanu niczym ptak, jakby w przedstwórczym obrazie nad wodami chaosu. Ojciec jest postrzegany jako miłujący, Syn jest tym umiłowanym, a Duch jako wspólnota pomiędzy nimi jest węzłem miłości.
Jeśli Bóg jest miłością, musi być wspólnotą taką, jaką się On nam objawia, a objawia się w Pismach jako Trójca: Ojciec, Syn, Duch. Ci Trzej są wzajemnie na siebie otwarci, przenikający się, ale niezmieszani. Grecki język nazywa taką relacyjność PERICHORESIS, czyli wzajemna wymiana, współprzenikanie. Św. Grzegorz z Nyssy napisze o tym w ten sposób: „Wszystko, co należy do Ojca, jest widziane w Synu, i wszystko, co należy do Syna, należy też do Ojca”. Wreszcie sama Biblia dopowie: „Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego” (1 Kor 2,10).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE