Biskup pomocniczy ze Lwowa obawia się on, że ludzie będą umierać z wyziębienia. Kościół próbuje zakupić jak najwięcej generatorów, by w każdej parafii, domu parafialnym i klasztorze było choć jedno ciepłe pomieszczenie dla potrzebujących.
Biskup Witalij Krywicki, ordynariusz kijowsko-żytomierski, który przebywał w Polsce przy okazji Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, ostrzegał, że Rosja realizuje na Ukrainie scenariusz „wielkiego chłodu”. Wskazywał, że dla wielu potrzebujących jedynym miejscem, gdzie będą mogli znaleźć pomoc, staną się parafie.
Biskup Edward Kawa ze Lwowa, z którym PKWP jest w stałym kontakcie, zwraca uwagę, że miejscowi biskupi i kapłani doskonale zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie z sobą zima. „Tworzymy specjalne schroniska w parafiach, świątyniach, domach parafialnych i klasztorach. Część z nich już funkcjonuje” – wyjaśnia. Dodaje, że „ludzie mogą się tam ogrzać, znaleźć ciepły posiłek i odzież”.
Biskup tłumaczy, że kościoły próbują zakupić jak najwięcej generatorów, tak by trafiły one na wszystkie parafie i do tych miejsc, gdzie mieszkają siostry zakonne i księża. To przez ich ręce pomoc trafia do potrzebujących. Potwierdzenie tego PKWP znalazła m.in. w Zaporożu, gdzie bracia albertyni prowadzą piekarnię, jadłodajnię i schronisko dla bezdomnych mężczyzn.
Lwowski biskup pomocniczy wyjaśnia, że generatory są największym wydatkiem, ale ich zakup jest niezbędny. „Musimy go zrealizować tak, aby ten chłód nie zebrał kolejnych ofiar ludzkich w skutek zimna, wychłodzenia i wygłodzenia” – zaznacza. Dziękuje także za hojne serca Darczyńców z Polski i zaangażowanie Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Według informacji przekazanych przez ks. prof. Waldemara Cisło, po Dniu Solidarności z Kościołem Prześladowanym na projekty wewnątrz Ukrainy trafiło już 500 tys. euro. „Nie jest to ostateczna kwota. Wciąż rośnie. Chcemy pomagać tam na miejscu. Bo nasze doświadczenie pokazuje, że w kraju wojny Kościół staje się wszystkim: szpitalem, stołówką, noclegownią” – zauważa dyrektor sekcji polskiej PKWP.
Bp Kawa, pytany przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie o to, gdzie dziś na Ukrainie potrzebne jest pilne wsparcie, wskazuje na tzw. kozy, czyli piece, jakie mogą ogrzać niewielkie pomieszczenia, wykorzystywane również do gotowania jedzenia. Mieszkańcy potrzebują ich zwłaszcza na wschodzie, południu i północy, okupowanej wcześniej przez Rosjan.„Część z nich już udało nam się sprowadzić z Polski. Wsparły nas Caritas Polska, różne parafie i fundacje katolickie. Wiemy jednak, że jest ogromna potrzebna. Kiedy wysyłamy żywność na wschód, to ludzie proszą o te kozy, bo są one łatwe w obsłudze. Ale też w tych miejscach, gdzie nie ma ani paliwa, ani prądu, są jedynym środkiem zabezpieczenia ciepła i żywności” – zauważa biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej.
Ukraiński hierarcha mówi, że dalej niezbędna jest żywność, zwłaszcza ta z długim terminem ważności, którą można szybko przygotować. To m.in. konserwy czy makarony. Również cenna jest ciepła odzież, a także śpiwory i koce. Wielu ludzi – ze względu na zimę i ciągłe ostrzały – czeka na leki, zwłaszcza te na przeziębienia, oraz opatrunki.