Jezus pozwala odkryć istotę błogosławieństwa, czyli szczęścia. Ubodzy, głodujący, płaczący, pogardzani przez innych zostają nazwani szczęśliwymi, do których należy królestwo Boże.
Jak mam rozumieć tę Bożą logikę bycia szczęśliwym? Czyżby Bóg nie chciał, byśmy byli radośni, uśmiechnięci, bogaci? Nie przestaję szukać odpowiedzi. Chodzę za Jezusem jak „wielkie mnóstwo ludu” i co dzień odczytuję z radością, że Jezus nie spogląda na mnie według miary tego świata.
Stawia na mojej drodze ubogich, cierpiących, potrzebujących, doświadcza mnie w trudnych sytuacjach i decyzjach, pozwala dostrzec moją słabość i niewystarczalność. Często wydaje mi się, że potrafię, że udźwignę. A tymczasem to On czeka, jak życiodajny strumień, aby zanurzyć się w Nim, zawierzyć Mu swoje smutki, radości, z Niego czerpać siłę i moc. Pozwala mi dostrzec to, co najważniejsze, znaleźć właściwą hierarchię wartości.
O błogosławionym życiu decyduje moja umiejętność bycia darem dla drugiego na wzór Chrystusa. To moje codzienne powierzanie Bogu całej siebie, to zaufanie Bożej mądrości. Szczęście to moja codzienna troska o rodzinę, to nadzieja pokładana w Panu, to dostrzeganie dobra od Boga w tym, co posiadam. Należę bowiem do grona błogosławionych!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Dorota Krosny, żona, matka 4 dzieci, pracownik poradni życia rodzinnego