Kiedy we wczesnej młodości modliłam się, z pychą myśląc, jak to mało grzeszę: „Panie, gdybym kiedyś odeszła za daleko, proszę Cię, sprowadzaj mnie zawsze do Ciebie z powrotem, na kolanach” - nie sądziłam, jak bardzo modlitwa ta okaże się przydatna w moim życiu.
Moje odejścia sprawiły, że czułam się nic nie warta, bo zdradziłam swoje najgłębsze przekonania. Świadomość ta była przytłaczająca. Tylko słowa, że Serce Jezusa większe jest niż moje, które mnie oskarża, dawały mi nadzieję.
Minęło trochę czasu, nim dotarło do mnie, że Jezus kocha mnie bezwarunkowo, z taką, a nie inną historią mojego życia. Jest ze mną pośród radości, ale i mojej duchowej biedy. I jest to Miłość ze wszystkimi przymiotami, o których pisze św. Paweł!
Nie muszę na nią w żaden sposób zasługiwać. Rozpoznaje mnie i mówi do mnie po imieniu. Czasem odpowiadam „Rabbuni” i gdzieś w głębi serca czuję, że jest to chwila mojego spotkania z Bogiem. A potem znów próbuję chodzić swoimi drogami.
Dziękuję Ci, Panie, że zawsze sprowadzasz mnie do Ciebie, na kolanach. Dziękuję za dar radości i uśmiechu, towarzyszący mi pomimo mojej biedy duchowej. A może właśnie ze względu na nią?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Anna Dałek, romanistka z tanecznymi zapędami, docelowy zawód nieustannie poszukiwany