"Dobrze o Mnie napisałeś, Tomaszu (Jezus)". 28 stycznia wspominamy świętego Tomasza z Akwinu.
Kiedy studiował w Kolonii u św. Alberta Wielkiego, jego koledzy nazywali go „niemym wołem”, bo odznaczał się wzrostem, tuszą i… niczym więcej. Podczas akademickich dysput siedział milczący, zaczęto więc uważać go za tępaka. Kiedy wreszcie przemówił, św. Albert miał powiedzieć: „Ten niemy wół zaryczy tak głośno, iż rykiem wypełni świat”. Przepowiednia spełniła się. Zaryczał. Zostały po nim księgi i świadectwo świętości życia. W kościele w Neapolu sam Jezus miał odezwać się do niego z krucyfiksu: „Dobrze o Mnie napisałeś, Tomaszu”. A kiedy Pan zapytał go, czego chce w zamian, święty dominikanin odparł: „Tylko Ciebie”.
Przyszedł na świat w okolicach Akwinu, niedaleko Neapolu w roku 1224/5. Pochodził z zacnego i bogatego rodu. Jego wuj był opatem słynnego klasztoru benedyktyńskiego na Monte Cassino. Tam Tomasz pobierał nauki już od 5 roku życia. Wbrew woli rodziców, porzucił benedyktynów, aby wstąpić do dominikanów. Rodzina trzymała go w domowym areszcie przez 2 lata, aby przymusić do objęcia „poważniejszych” stanowisk. Tomasz nie uległ. Studiował w Paryżu, potem w Kolonii u św. Alberta Wielkiego. Wykładał w Paryżu, Rzymie, Neapolu. Pisał i modlił się. Konsekwentnie odmawiał wszelkich zaszczytów. Jego dzieła to cała biblioteka.
Najważniejsze z nich: „Summa przeciw poganom” oraz wielotomowa niedokończona „Summa teologii”. Tomasz wprowadził do myśli chrześcijańskiej filozofię Arystotelesa, mimo że dla wielu pachniało to herezją. Był jednym z najgenialniejszych intelektów w historii. Pytał i odpowiadał, argumentował, rozróżniał, precyzyjnie, logicznie, jak komputer. Ufał zarówno Bogu, jak i ludzkiemu rozumowi, dzięki czemu godził religię z rozumem. Fascynowało go słowo „jest”, czyli sam fakt istnienia świata, człowieka. W samej rzeczywistości dostrzegał drogę rozumu ku Bogu. Chesterton określił jego naukę jako „filozofię zdrowego rozsądku”.
Pod koniec życia przeżył mistyczne spotkanie z Bogiem. Przestał pisać. „Widziałem rzeczy, przy których wszystkie moje pisma są jak słoma”, wyznał braciom. Zmarł w drodze na sobór w Lyonie w klasztorze cystersów w Fossanowa, mając niecałe 50 lat. Spowiednik, który był przy nim przy śmierci, wystraszył się, bo jego spowiedź była spowiedzią pięcioletniego dziecka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz