Kapłan musi spłacać dług słowa Bożego, budzącego nadzieję i wiarę w miłość Jezusa, ludziom, którzy nie tylko wdowi grosz łożą na kapłańskie utrzymanie.
Kim jest niewidomy żebrak? Nikim szczególnym. Kimś, kto nie tylko nie widzi, ale kogo się omija i nie zauważa. Kimś, kogo krzyk bywa tłumiony nawet przez idących za Jezusem. I właśnie ktoś taki jest nie tylko usłyszany, zauważony, ale też uzdrowiony i, co najważniejsze, uzdolniony do pójścia za Chrystusem. Nic nie jest tak istotne, jak tylko zdiagnozowanie wiary. Bez niej nikt nie ma szans na przejrzenie. Wiara pozwoliła mu przejrzeć na oczy, ponieważ właśnie przejrzeniem jest wiara. Piszę te słowa jako kapłan, pragnąc głęboko zapamiętać: mam szukać wiary i wiarą budować tych, których spotkam. W jaki sposób wzniecać wiarę? Jest tylko jeden sposób: wiara budzi się ze słuchania Bożych słów!
W dekrecie soborowym czytam z zapartym tchem: „Posługiwanie prezbitera zaczyna się od głoszenia Ewangelii”, choć szczytem jest doprowadzenie kogoś do pełnego udziału w eucharystycznym zjednoczeniu z Jezusem. I dalej: „Lud Boży jednoczy się przez słowo Boga żywego, którego z ust kapłanów bezwzględnie należy się domagać!”. Bezwzględne wymaganie skierowane do kapłanów, aby lepiej czy gorzej, elokwentnie czy też nieporadnie, zawsze i wszędzie głosić Ewangelię, robi na mnie duże wrażenie. Inaczej wielu bartymeuszów dalej będzie siedziało przy bezdrożach, nie wiedząc, czego się spodziewać po Chrystusie. Wolałbym być pośród tych kapłanów, którzy wołają: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię!”, niż pośród tych, którzy nastawali, aby umilkł.
W tym samym soborowym dokumencie czytam z nie mniejszym wrażeniem o kapłanach, którzy są dłużnikami wszystkich; dłużnikami zobowiązanymi do dzielenia się prawdą Ewangelii. Tekst łaciński dokumentu używa w tym miejscu słowa DEBITORES! Czy wiemy, co to jest debet w banku? Otóż każdy kapłan jest na duchowym debecie wobec Kościoła i nie może sobie od niechcenia powiedzieć jakiegoś kazanka okolicznościowego, upstrzonego poezją i polityką. Musi spłacać dług słowa Bożego, budzącego nadzieję i wiarę w miłość Jezusa, ludziom, którzy nie tylko wdowi grosz łożą na kapłańskie utrzymanie.
Przyglądając się opowiadaniu o uzdrowieniu Bartymeusza, możemy ulec mylnemu wrażeniu, że Jezus go nie zauważał, choć miał świetny wzrok, natomiast Bartymeusz, choć był ślepy, dostrzegł Jezusa. Czyżby Bogu nie zależało na wszystkich bartymeuszach? Czyżby ich pomijał? W Psalmie 23., pasterskim, a więc kapłańskim, na samym końcu czytamy: „Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną”. Otóż tekst hebrajski użył w tym miejscu słowa RADAF, które tłumaczy się jako zdecydowane podążanie, ściganie, a najczęściej jako prześladowanie. Być może niektórym tłumaczom wydawało się dziwne, że miłosierdzie może prześladować człowieka, ale Bogu nie jest obojętny nasz los i On właśnie stale goni grzesznika i zaślepionego tym światem. To On prześladuje nas natchnieniami, abyśmy wołali do Niego: Synu Dawida, ulituj się nade mną!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE