Bóg zsyła na nas burze nie dlatego, byśmy zatonęli, ale po to, byśmy skrócili sobie drogę do celu.
Wiatr wiejący z Hermonu doliną Jordanu, wpadając w jezioro Genezaret, położone o 200 m niżej niż powierzchnia Morza Śródziemnego, miewa niepokojący impet. Zaryzykujmy dostrzeżenie w tym wietrze siły Ducha, która nas popycha ku drugiej stronie. Być porwanym przez miłość Serca Jezusa, która swym impetem przeraża jak wicher, to jak przeżyć burzę, która zniszczy złudzenia i doprowadzi nas do brzegu wieczności, tajemniczo ukrytego pod słowami „druga strona”. Taka burza pojawia się czasem w życiu, przybliżając nam „drugą stronę”. Greckie „peran”, czyli druga strona lub to, co jest poza, może być symbolem celu, do którego zmierzamy, obrazem wieczności.
Gdy zbliża się rozstrzygająca godzina krzyża, Jezus zabiera uczniów do ogrodu, który leżał po drugiej stronie Cedronu. Jan chrzcił po drugiej stronie Jordanu w Betabara albo Betanii. Druga strona to cel wymagający nieustannego przekraczania granic własnego lęku i małodusznych wyobrażeń. Granicami tymi zacieśniamy sobie rozwój duchowy. Życie w Duchu Jezusa nie zatrzymuje się jednak w granicach świętego spokoju. W życiu duchowym realistą jest ten, kto gotowy jest przekraczać brzegi, dając się porwać impetowi Ducha, który jak wiatr popycha do przekraczania wszelkich granic, wiodąc niekiedy po skrajnych przeżyciach.
Nie potrafimy sami doprowadzić się do takiego impetu duchowego, bo jesteśmy słabi jak ci przerażeni w łodzi uczniowie, którzy zupełnie nie panowali nad sytuacją. Ale możemy tego pragnąć. Pragnienie najsłabszego serca pragnącego spełnienia się pragnień Serca Jezusa przyzywa najsilniejsze powiewy Ducha. Trafnie wyraził to Marie Dominique Philippe: wydaje się to oszałamiające, ale to jest otchłań miłości, którą Duch Święty drąży w najmłodszych, najmniejszych Kościoła Chrystusowego, w najsłabszych. Nie umieją oni budować katedr, ale pozwalają Duchowi Świętemu drążyć w głębi swych serc wezwanie. Im większą słabość w sobie odkrywamy, tym na większe wezwanie Ducha możemy się zdobyć. Im mniej radzimy sobie z żeglugą losu, tym bardziej możemy się poddawać woli Jezusa.
Drugi brzeg jest niemożliwy do osiągnięcia dla naszych możliwości, ale właśnie to sprawia, że nasze pragnienie może spowodować przybycie Ducha, który jak potężny wiatr wyręczy nas w mozolnym wiosłowaniu i pozwoli szybciej dobić do celu, do drugiego brzegu. Ewangelie opisują różne epizody odnoszące się do przekraczania jeziora i zmierzania na drugi brzeg. Jan, pisząc o żegludze na drugi brzeg, która miała miejsce zaraz po rozmnożeniu chleba, gdy Jezus kroczył po powierzchni wody, nie bez powodu dodaje na końcu, iż apostołowie zaraz po uspokojeniu się wichrów i fal natychmiast znaleźli się na drugim brzegu. Istnieją burze, które zsyła Bóg nie dlatego, byśmy zatonęli, ale po to, byśmy skrócili sobie drogę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE