Nic tylko ta miłość i miłość - mógłby ktoś powiedzieć. Czy nie dość jej w reklamach i piosenkach? Sprowadzana do chemii i kończąca się równie szybko, jak się zaczęła - wydaje się być zbędna.
Dziś jednak słyszymy, że miłość to oddanie życia za tego, kogo się kocha. Wydawać by się mogło, że to równie oklepane, co niedzisiejsze. Nikt od nas nie żąda śmierci, ale czy przez to słowa Jezusa stały się nieaktualne? Przecież wczesne wstawanie do pracy, codzienne przygotowywanie posiłków, poświęcanie czasu i energii – są ostatecznie oddawaniem życia. Są wytrwale powtarzanym „kocham”, które nie jest pustym słowem, ale związane jest z działaniem.
Taka miłość jest jednak niemożliwa, jeśli nie będzie miała swojego źródła w relacji z Jezusem. Trwanie w miłości Chrystusa to odzwierciedlanie relacji Ojca i Syna w naszych kontaktach z innymi. Jedno bez drugiego nie istnieje. Budowanie takich relacji jest o tyle łatwiejsze, że zostaliśmy nazwani przyjaciółmi Boga. Możemy się do Niego zwracać z ufnością i śmiałością we wszystkich sprawach. On przecież jest miłością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Monika Czarnuch, studiuje na Wydziale Teologicznym UŚ, pasjonuje się dziejami swojej rodziny (not. jk)