W świecie, w którym linie podziałów przebiegają często między programowym hejtem i środowiskowym piciem sobie z dzióbków – coraz trudniej o zwykłą ludzką szczerość, braterskie upomnienie lub odważne stawianie pytań. Nie pytań pułapek, których jedynym celem jest przyłapanie pytanego na niespójności myśli czy kłamstwie, ale pytań szczerych, wypływających z prostej motywacji: chcę zrozumieć, a powodów do niezrozumienia mam wiele.
Taką postawą wykazał się abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W osobistym spotkaniu z papieżem Franciszkiem, jakie miało miejsce w pierwszej połowie listopada (jego przebieg zrelacjonował dopiero niedawno w mediach), mówił otwarcie: „Ojcze Święty, trzeba jakoś lepiej komunikować wasze myśli. Nasz naród teraz przypomina chore dziecko widzące świat w czarno-białych barwach; i gdy ktoś przychylnie mówi o tych, którzy nas zabijają, to nas bardzo obraża (…). Dlatego nasi ludzie nie rozumieją międzynarodowej taktyki Watykanu pokazującej, że Ojciec Święty oraz Stolica Święta są uniwersalnym arbitrem, jaki nie może stawać po jednej ze stron konfliktu, a jego pozycja zawsze pozostaje tak samo daleka lub tak samo bliska”. I dodał: „Czy Wasza Świątobliwość wie, co mówią o Ojcu Świętym na Ukrainie? Że Wasza Świątobliwość nie przeczytał dobrze Dostojewskiego”. To było nawiązanie do słów Franciszka wypowiedzianych na pokładzie samolotu w czasie powrotu z Bahrajnu. Papież wyraził wtedy przekonanie, że „okrucieństwo nie jest cechą narodu rosyjskiego”. I dodał: „Wolę tak myśleć, bo mam duży szacunek dla narodu rosyjskiego, dla rosyjskiego humanizmu. Wystarczy pomyśleć o Dostojewskim, który do dziś nas inspiruje, inspiruje chrześcijan do myślenia chrześcijańskiego”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina